sobota, 28 grudnia 2013

Three

Już dawno nie byłam tak wściekła na Łukasza jak w chwili w której powiedział mi, że mam iść na studniówkę z Pawłem Siezieniewskim, bo chłopak nie ma z kim iść, a chciałby się pobawić na tej jakże zacnej imprezie. Przecież to jasne, że przyjmujący olsztyńskiej drużyny nie pomyślał o mnie, tylko ten idiota zaproponował moją osobę, a teraz już od 15 minut zabiera mi długą przerwę i próbuje przekonać do wspólnego wyjścia na „podwójną randkę”. On będzie poprawiał relacje z Kamilą, a ja będę poznawać Pawła.
-No co ci szkodzi iść? Studniówka to nie ślub Diana, zawsze możesz zrezygnować gdy zobaczysz, że nie dogadujesz się z Pawłem. Przecież go znasz, to naprawdę fajny chłopak.- nic do niego osobiście nie mam. Jestem skłonna powiedzieć, że ma zdecydowanie więcej oleju w głowie niż Kadziewicz, ale to nie zmienia w żaden sposób mojego podejścia do całej tej szopki. Ja po prostu źle czuję się na takich balach, w sukienkach, obcasach, wyfiokowana od stóp do głów i wymalowana jak krakowska kamienica na przyjazd papieża.
-Ma rację. Dianka ty nigdzie nie wychodzisz, więc musisz się trochę otworzyć na świat, bo inaczej uzależnisz swoje życie tylko od Kadziewicza, a to nie jest najlepsze rozwiązanie.- do rozmowy włącza się, siedząca na parapecie obok mnie Oliwia. Oczywiście nie szczędzi sobie kąśliwej uwagi na temat Łukasza, ale w tym momencie puszczam to mimo uszu. Do tej pory nigdy ich zdanie nie pokryło się ze sobą, a dziś oboje są przeciwko mnie?
-A może mi jest tak dobrze? Może wcale nie chce mi się wychodzić do ludzi? Wam jest łatwo powiedzieć, bo to nie wasze marzenia legły w gruzach. Moje życie do tej pory wyglądało zupełnie inaczej i ciężko jest mi je sobie poukładać na nawo.-wstałam dziś rano z łóżka i uświadomiłam sobie, że już dziś rozpoczynałabym sezon halowy w swoim lekkoatletycznym klubie. Zjechałam wzrokiem na swoje kolana i szybko uświadomiłam sobie, że do tego życia już nie wrócę.
-Diana nie przesadzaj. Tyle razy ci mówiłem, że koniec twojej kariery to nie koniec świata. Przecież ty musisz żyć. Może inaczej, ale nie znaczy od razu, że gorzej.-zacisnęłam nerwowo pięści na parapecie i zeskoczyłam z niego. Stanęłam naprzeciwko Kadziewicza i zadarłam głowę do góry, by popatrzeć mu w oczy.
-Mam nadzieję, że nigdy nie będziesz miał takiego dnia w którym będziesz musiał zrezygnować ze wszystkiego tylko dlatego, że zdrowie nie pozwoliło ci robić tego, co kochasz. I pozwolicie oboje, że sama będę decydować o tym z kim będę spędzać czas i w jaki sposób!- jeszcze nie pogodziłam się z tym, że nie mogę czynnie uprawiać sportu w takim wymiarze, w jakim bym chciała. Jestem wdzięczna Oliwii i Łukaszowi za to, że w ciężkim dla mnie czasie starają się wyciągać mi pomocną dłoń, ale nie cierpię słuchać tych utartych sloganów, że wszystko będzie dobrze, że się ułoży. Ja sama muszę poczuć, że się ułoży.
-Zaczekaj!- zostawiłam ich, ruszając w kierunku klasy. Znów czeka mnie i Oliwię osobna lekcja w ławce. Muszę sobie wszystko ułożyć w głowie. Przede wszystkim muszę zastanowić się nad jakąś szybką alternatywą. Chcę przede wszystkim odłączyć się trochę od Łukasza, bo nasza symbioza zaczyna powoli wpędzać mnie w jakąś skrajność. Czuję to po sobie już teraz. Pokłóciliśmy się, a ja już zastanawiam się jak będzie wyglądał mój dzień bez telefonicznych rozmów z przyjacielem. Z rękę na sercu mogę powiedzieć, że Oliwii nie będzie mi tak brakować jak jego. Z Pająk jest jednak inna sprawa, bo my za następną godzinę lekcyjną już będziemy rozmawiać jak gdyby nic się nie stało. Z Łukaszem będzie inaczej. Tak łatwo nam nie przechodzi, a każda poważniejsza kłótnia boli zarówno mnie i jego bo mamy świadomość, że to kolejna rysa na sercu.
-Diana przepraszam. Wiem, że nie powinnam tak mówić i nie powinnam też brać strony Kadziewicza. Dasz wiarę, że ja pierwszy raz w życiu w czymś się z nim zgodziłam? Cholera, ale nadal uważam, że on ma rację. Nie chodzi mi o bieganie, ale o to, że powinnaś pójść na tę studniówkę z jego kolegom i pokazać „szkolnemu macho”, że ty też potrafisz się świetnie bawić.-myślę o tym intensywnie. Właściwie to mogłabym pójść na to spotkanie. Pogadać i zorientować się co i jak. Pójście na studniówkę to żadna deklaracja. Kupię sukienkę, zamówię wizytę u fryzjera, potańczę całą noc i już.
-Zareagowałam emocjonalnie. Nie mniej jednak uważam, że nikt nie może tak naprawdę zrozumieć tego jak mi ciężko od kiedy nie mogę zajmować się bieganiem. Ja naprawdę wiązałam z tym przyszłość.-teraz nawet nie wiem co mam zrobić ze swoją przyszłością. Uczyć uczę się dobrze, więc będę musiała pomyśleć o jakimś porządnym kierunku studiów. Zawsze byłam dobra z przedmiotów ścisłych, więc pomyślę o jakiejś politechnice. Eh, mam jeszcze czas. To Łukasz ma w tym roku ciężki orzech do zgryzienia, bo zaraz matura i poważny wybór. Co prawda on uważa, że nie jest w stanie pogodzić nauki na poziomie wyższym z czynną grą w klubie, ale ja jestem innego zdania. On jest zdolny do wszystkiego, tylko trzeba w nim obudzić wolę walki i ambicję. Pokłóciłam się z nim, a mimo wszystko myślę o nim i o jego przyszłości. To się nazywa przyjaźń do grobowej deski chyba nie?
-No pewnie, że jest ci ciężko, ale to, że nie możesz biegać nie znaczy, że musisz się ostatecznie rozstać ze sportem. Wystarczy iść na jakieś studia menagerskie i już będziesz prowadzić kariery takich pożal się Boże gwiazd jak Łukasz Kadziewicz.- uśmiecham się na te słowa. Ja menagerem Kadzia? To by nie przeszło, bo ten człowiek ma co minutę nową koncepcje na swoje życie i ciężko zanim nadążyć.
~*~
Na umówionym spotkaniu jak nigdy pojawiłem się pierwszy razem z Kamilą. Zamówiliśmy sobie kawę i czekaliśmy na Siezia. Zachowałem się trochę głupio bo nie powiedziałem koledze z zespołu o reakcji Diany. Paweł ma nadzieję, że na spotkaniu pojawi się Motyl, a ja jestem niemal pewien, że nie przyjdzie. Trochę mi nagadała podczas rozmowy w szkole i głupio mi z tym, bo rzeczywiście przyjaciółka nie dostała ode mnie wystarczającego wsparcia po operacji łękotek. Owszem, towarzyszyłem jej podczas wizyt u lekarzy i samej operacji, ale potem zachowywałem się jak debil. Ciągle powtarzałem, że wszystko będzie dobrze, że się przyzwyczai. Szczerze powiedziawszy gdybym ja bym na jej miejscu, to chyba przywaliłbym każdej osobie w zęby, gdyby mi ktoś tak mówił o braku perspektyw na grę w siatkówkę. To całe moje życie, tak wiele poświęciłem tej dziedzinie sportu i nie wyobrażam sobie, gdybym miał z dnia na dzień przestać w nią grać.
-Nie martw się Łukasz. Paweł zrozumie, że twoja przyjaciółka ma humory i nie chce pójść z nim na studniówkę.- nie jest dobrze. Od jakiegoś czasu Kamila nie wyraża się zbyt przychylnie o Dianie. Jest ciągle podenerwowana, gdy o niej wspominam. Na każdym kroku urządza mi sceny zazdrości i prawie siłą wymusza, bym ograniczył swój kontakt. Wydaje mi się, że wpływ na jej zachowanie mają jej koleżanki i siostra, które opowiadają jej jakieś niestworzone historie. Nie raz słyszałem jak mówiły, że Jeziorska nie powinna się godzić na to, by łączyły mnie z Dianą tak silne relacje. Szczerze? Nie podoba mi się to, że Kamę łączą tak silne więzy z tymi pustymi lalkami, bo nie mają one na nią zbyt dobrego wpływu.
-Hejka!- dosiada się do nas Paweł, który pojawił się kilka chwil temu. Przywitaliśmy się i czekaliśmy na resztę zaproszonego towarzystwo. Naturalnie zastanawiałem się czy najważniejsza osoba dzisiejszego wieczoru w ogóle się tu pojawi. Dostrzegam, że Sieziu przebiera nerwowo nogami pod stołem i pewnie już ostatnimi siłami powstrzymuję się, by zapytać mnie o Dianę, ale nie robi tego. Nie mam jakoś odwagi powiedzieć mu o tym, że najprawdopodobniej nie będę w stanie załatwić mi towarzyszącej osoby na studniówkę, choć jeszcze parę dni temu byłem niemal pewien, że moja przyjaciółka zgodzi się bez wahania.
-No bo wiesz Paweł, jest taka sprawa. Diana…- miałem właśnie mówić mu o tym, że trochę się posprzeczaliśmy i najprawdopodobniej Motyl nie pojawi się tutaj, robiąc tylko i wyłącznie mi na złość, gdy blondynka weszła do kawiarni. Gdy zdjęła płaszcz i powiesiła go na wieszaku, moja szczęka zjechała kilka pięter w dół, a być może osiągnęła nawet piwnicę. Od kiedy sięgam pamięcią, a muszę przyznać, że pamięć mam słabą i krótką, nie widziałem Diany w sukience, nie widziałem Diany w mocnym makijażu i nie widziałem Diany wyglądającej tak, jak wygląda teraz. Krótka spódniczka dopasowana do ciała w połączeniu z brzoskwiniową bluzką, również wyraźnie uwidaczniającą jej kobiece walory sprawiła, że Sieziu najprawdopodobniej z miejsca się zakochał. Wstał od naszego stolika i odstawił jej krzesełko.
-Cieszę się, że przyszłaś. Łukasz dobrze mówił, że na kim jak na kim, ale na tobie można polegać.- nasze spojrzenia się skrzyżowały. Za przytoczenie tych słów akurat w tym momencie będę musiał postawić Pawłowi piwo, bo Diana wyraźnie się uśmiechnęła, a to pozwalało mi mieć nadzieję, że nie będzie się na mnie długo gniewać za tę akcję ze szkoły.
-Łukasz mówił, że nie miałaś ochoty przyjść…- oboje równocześnie zgromiliśmy Jeziorską wzrokiem. Po jaki dzwon ona się w to wszystko miesza. Paweł wyraźnie się zmieszał, a ja liczyłem na to, że Dianie uda się jakoś wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji.
-Po prostu zastanawiałam się czy ja w ogóle się nadaję na taką imprezę, bo nie mogę o sobie powiedzieć, że jestem królową parkietu, ale z drugiej strony cenne doświadczenie studniówkowe może mi się za jakiś czas przydać, więc bardzo chętnie potowarzyszę ci na studniówce.- pierwszy raz cieszę się, że ktoś w tak elokwentny sposób utarł nosa Kamili. Będę musiał z nią jeszcze dziś porozmawiać na temat jej zachowania, bo takie jakie jest teraz być nie może.
-No ja też nie tańczę jak John Travolta, ale znowu tak źle też nie jest, więc powinniśmy sobie poradzić. To co, wypijemy za udany bal maturalny?- prosimy kelnera by przyniósł nam po kuflu piwa. Patrzę z lekkim przekąsem w stronę Diany, ale ona wie, że przecież się z niej nabijam i nie będę robił jej żadnych wymówek z powodu jej młodego wieku. Uważam, że wszystko ma swój czas i na pierwsze piwo wcale nie trzeba czekać do ukończenia 18 roku życia.
-Przepraszam Diana. Obiecuję, że już nie będę gadał tak bez sensu, bo nie chcę sprawiać ci przykrości. Sztama?- korzystam z okazji, gdy Kama jest w łazience, a Sieziu reguluje rachunek, by przeprosić Motyl. Z początku ma taką minę, że jestem niemal pewien, że przez cały wieczór była dla mnie miła tylko dlatego, by nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Dopiero, gdy na jej twarzy pojawia się szczery uśmiech, a jej usta muskają delikatnie mój policzek jestem pewien, że wszystko jest między nami w porządku.
-Postaram się znaleźć dla siebie coś, bym mogła w przyszłości obracać się w świecie sportu, choć nieczynnego. Być może nawet kiedyś zostanę twoim menagerem?- uśmiecham się ironicznie. Już widzę nasze koncepcje mojej kariery. Na pewno całkowicie różne i odmienne. My się nawet nie możemy porozumieć przy tytule oglądanego wspólnie filmu, a co dopiero w tej kwestii. Nie mniej jednak cieszę się, że Diana tak ochoczo zajęła się planowanie swojej przyszłości po skończonej przygodzie z bieganiem.


~*~
Nie bądźcie na mnie złe, ale początki w moim wykonaniu zawsze są nudne :)
Szczęśliwego Nowego Roku mojego Drogie :*
Pozdrawiam, Paulinkaa




niedziela, 3 listopada 2013

Two

Wybrałam jego. Po raz kolejny mu uległam. Nie powinnam od tak zostawić Oliwii, a mimo wszystko to w jego mieszkaniu teraz siedzę i słucham jego żali na temat rodziny Jeziorskich. Jestem przekonana, że jutro w szkole Pająk urządzi mi piekło na ziemi, ale jakoś będę musiała to przeżyć. Ogólnie w mojej klasie poszła fama, że ja i Łukasz jesteśmy razem, a jeśli nie jesteśmy, to na pewno w przyszłości będziemy, bo nie można aż tak przyjaźnić się z facetem i nie odczuwać w jego kierunku żadnej sympatii. Ja z całą dozą odpowiedzialności za swoje słowa mogę powiedzieć, że kocham Łukasza, ale wydaje mi się, że tak inaczej, tak zupełnie po naszemu.
-Diana nie słuchasz mnie w ogóle…- tak? Możliwe. Kadziewicz opowiada mi właśnie o Pompejach, a ja odbiegam myślami i nie jestem w stanie powiedzieć czy mówi prawdę czy gada kompletne głupoty. Otrząsam się ze swojego zadumania i zadaję mu następne pytanie.
-Przepraszam, już się ogarniam.- chcę się zająć tym co trzeba, ale wyraźnie teraz Łukasz stracił zapał do nauki. Wyszedł do kuchni i przyszedł z puszkami piwa i paczką fajek. Zestaw, który u niego w kuchni zajmuje honorowe miejsce. Miałam pilnować, by żadne używki nie znajdywały drogi do jego ust, ale dziś pierwsza chwytam za papierosa. Nie umiem palić, ale usilnie staram się pokazać, że nie jest mi to obce.
-Nie przejmuj się tym co mówi Kaśka. Mogą mówić co chcą, a ja w swoim zwyczaju mam to w dupie.-nie powinno mi się to podobać, bo to w końcu rodzina jego dziewczyny i powinien odnosić się do niej z szacunkiem. Z drugiej strony jednak podoba mi się to, że jestem dla niego ważna. Nie mam powodów, by się martwić o naszą przyjaźń. Może spędzamy ze sobą mniej czasu, ale ciągle przychodzi do mnie na wszystkich przerwach w szkole oprócz długiej, zarezerwowanej na stałe dla Kamili. Pierwsza wiedziałam o tym, że nie będzie go w szkole, bo musiałam podrabiać mu zwolnienia. Czasem czuję się bardziej jego matką niż przyjaciółką, ale to wszystko razem daje mi poczucie, że dużo dla niego znaczę.
-Obiecuję, że już nie będę się przejmować.- uśmiecham się do niego, by potwierdzić swoje słowa. Ile razy już obiecywałam, że nie będę się przejmować, a następnego dnia wycierałam nos o jego ramię. Powiedział mi kiedyś, że ta moja wrażliwość na świat jest ujmująca i między innymi za to mnie uwielbia, ale ja naprawdę chciałabym być inna. Chciałabym przechodzić nad każdą jedynką w dzienniku do porządku dziennego, bo przecież uczeń bez palanta, to jak żołnierz bez karabinu. Chciałabym szaleć na klasowych imprezach, ale jakoś boję się, że się ośmieszę, więc chętniej zostaję w domu. Coraz częściej też zaczyna ciąży mi fakt, że jeszcze żaden chłopak się mną nie zainteresował. Owszem, odrzuciłam amory kolegi z klasy, ale on kompletnie do mnie nie pasował i nie czułam tej potrzebnej do związku chemii. Coraz więcej koleżanek może się pochwalić statusem „ w związku”, a biedna Dianka może sobie tylko pooglądać komedie romantyczne i pomarzyć o prawdziwej miłości.
-I to mi się podoba. Wracamy do historii?- pewnie, że wracamy. Muszę się wyrobić w dwie godziny, bo w domu czeka mnie jeszcze nauka do jutrzejszego sprawdzianu z biologii. Nie lubię sobie odkładać wszystkiego na ostatnią chwilę, ale w tym przypadku tak wyszło. Zresztą ja i biologia nie idziemy razem w parze. Już zdecydowanie bardziej wolę rozwiązywać zagwozdki chemiczne niż uczyć się o funkcjach układu wydalniczego.
Lubię słuchać, gdy Łukasz opowiada o historii. On ma do tego taki lekki język. Tak swobodnie dobiera słowa choć mówi, że starożytność to nie jest jego ulubiony dział historii. Zdążyłam zauważyć, że jego konikiem jest II wojna światowa i czasy współczesne. Chyba nigdy nie zapomnę podróży do Oświęcimia, gdy Kadziu zabrał mnie i Kamę na pierwszą wycieczkę po zrobieniu prawka. Nie musieliśmy chodzić za przewodnikiem, bo szatyn wszystko dokładnie i skrupulatnie nam tłumaczył, nie szczędząc najkrwawszych i najbardziej bestialskich incydentów. Efekt nie mógł być inny jak tylko taki, że wyszłam za bramę obozu z płaczem i nie mogłam się uspokoić do momentu, w którym ze zmęczenia zasnęłam.
-Na dzisiaj starczy. Chodź, odwiozę cię do domu, bo jest już ciemno i nie chcę żebyś wracała autobusem.-nie musi mnie odwozić, ale wiem, że chce w ten sposób mi się odwdzięczyć, więc nie będę się sprzeciwiać. Wyglądam przez okno i rzeczywiście aura na zewnątrz nie sprzyja spacerom, a jazda autobusem nie zawsze o tej porze należy do bezpiecznych. Daje się wyczuć, że już niedługo przyjdzie do nas prawdziwa zima. Już w połowie listopada jest zimno, a rankiem pojawiają się mocniejsze przymrozki. Nie lubię listopada, ale niesamowicie czekam na grudzień, bo uwielbiam śnieg i świąteczne dni. Kadziewicz nie podziela mojej euforii, ale czasami mam wrażenie, że jego życie jest jednym wielkim pasmem świąt, więc te dodatkowe dwa w kalendarzu nie robią na nim żadnej różnicy.
-Nie długo zaczną się te wszystkie sraje, mikołaje, lampeczki i bombeczki.- krzywi się, gdy przejeżdżamy przez centralną część Olsztyna, gdzie zawsze roi się od świątecznych ozdób i świecidełek. Nie poruszam głębiej tego tematu, bo nie chce go denerwować. Zazwyczaj 23 grudnia spuszcza z tonu i przybiega do mnie z prezentem. Po prostu należy do tego typu ludzi, którzy nie muszą się nastrajać na święta miesiąc przed. Może to i dobrze.
-To do jutra w szkole. Przyjedziesz po mnie tak?- kiwa głową, muskając mój policzek. W mojej kuchni gaśnie właśnie światło, a firanka wraca na swoje miejsce. Z uśmiechem stwierdzam, że mama znowu nadzoruje mój powrót, a potem będzie mi mówić o tym, że zwykli przyjaciele nie zachowują się tak jak my. Że buziak w policzek to tak wiele? No nie przesadzajmy.
Wchodzę na trzecie piętro swojego bloku i nie muszę otwierać drzwi kluczem, bo rodzicielka wciąga mnie do mieszkania prawie siłą. To szalona kobieta. Ma 36 lat. Czasami mam wrażenie, że jest zdecydowanie bardziej nowoczesna niż ja.
-Ja nie wiem kochanie jak ty możesz puszczać kantem takiego fajnego chłopaka jak Łukasz. Zobacz, przywiózł cię pod sam dom, choć mógł wsadzić w pierwszy lepszy autobus i mieć cię z głowy. Czy nie uważasz, że o czymś to świadczy?- świadczy o tym, że jest dobrze wychowany i nie chciałby mieć mnie na sumieniu, gdyby w drodze z autobusowego przystanku ktoś na mnie napadł. Tata Oliwii też zawsze przywozi mnie do domu, a z nim mama nie próbuje mnie połączyć.
-Tyle razy ci mówiłam mamuś, że nie kocham Łukasza w ten sposób. Jest dla mnie jak brat i nic poza tym.- nie jest usatysfakcjonowana tą odpowiedzią, ale przecież nie będę jej oszukiwać. Moja mama jest matematykiem, a co za tym idzie, strasznym racjonalistą. Dla niej nie ma mowy o jakiejś damsko-męskiej przyjaźni, bo to nierealne. Na całe szczęście ja mam w sobie więcej pierwiastka z taty i przede wszystkim wierzę, że jesteśmy w stanie ciągnąć naszą przyjaźń do końca świata i o jeden dzień dłużej, nie lądując przy tym we wspólnym łóżku.
-Zobaczysz Dianuś, że będziesz tego żałować.-będę żałować jeśli będę słuchać tego wszystkiego dłużej. Całuję jej policzek by nie myślała sobie, że tak perfidnie ją olałam i zaszywam się w swoim pokoju. W między czasie włączam swój komputer. Mam ustawioną opcję, że zaraz po włączeniu systemu, załącza mi się również gadu gadu. Szybko na mój numer zaczęły wpływać wiadomości jedna po drugiej. Mogłam się spodziewać, że to niepocieszona Oliwia próbuje pokazać mi jak wielki błąd robię, ulegając na każdym kroku namowom Kadziewicza i nie pomyliłam się po przeczytaniu pierwszej wiadomości. Już wiem, że jutrzejszy dzień będzie ciężki i kto wie czy nawet nie dojdzie do jakiejś poważniejszej sprzeczki między nami. Jak zawsze Pająk przeniesie się na jedną lekcję do ławki Janki, a już na następnej będzie siedziała obok mnie, ale do końca dnia nie da mi spokoju, wystosowując do mojej osoby kilka orędzi. Będę musiała przeżyć i przeczekać aż minie pierwsza złość. Jestem w tym naprawdę dobra.

~*~

Miałem się jeszcze chwilę pouczyć, ale zaszczycili mnie koledzy drużyny w postaci Pawła Siezieniewskiego i Wojtka Grzyba. Zeszyty od historii odłożyłem na bok, a na stole pojawiło się kilka piw i zimnych przekąsek. Od słowa do słowa zeszło do naszej studniówki, a raczej do partnerek. Sieziu jest co prawda ode mnie rok młodszy, ale poszedł do szkoły rok wcześniej, więc i on w tym roku szkolnym będzie się pocił w maju na maturze, a kilka miesięcy wcześniej odbywał najważniejszy bal w życiu. Niestety chłopak nie ma stałej partnerki, a z tego co zdążyłem się zorientować, nie ma też koleżanki. Chciałem mu jakoś pomóc i wtedy do mojej głowy przyszedł pomysł, by spiknąć go jakoś z Dianą.
-Słuchaj, a może ja bym pogadał z moją przyjaciółką? To naprawdę fajna dziewczyna i myślę, że nie powinna ci odmówić.-ma za dobre serce, a ja niestety umiem to serce wykorzystać. Ostatnio obiecałem sobie, że trochę się ogarnę i przestanę traktować blondynkę jak swoją własność. Fakt, że nie układa mi się teraz zbyt dobrze z Kamą nie jest powodem, by Motyl była na każde moje skinienie. Z drugiej strony jest mi ciężko sobie wyobrazić, że miałbym się nią dzielić z jakimś mężczyzną. Jest moją przyjaciółką i zdaję sobie sprawę, że na chwilę obecną jestem jednym z ważniejszych mężczyzn w jej życiu, zaraz po ojcu, bracie i dziadkach. Gdyby pojawił się jakiś facet, to na pewno zjechałbym na sam dół tej hierarchii, a już na pewno przegrywał z nim.
-Myślisz, że zgodziłaby się ze mną pójść?- macham głową, choć myślami jestem zupełnie przy innej kwestii. Dopiero teraz zorientowałem się, że to jest normalna kolej rzeczy. Ja mam dziewczynę, a ona powinna mieć chłopaka. Nie powinniśmy w ich kierunku odczuwać zazdrości, a maksymalnie się wspierać i dodawać sobie otuchy. Cholera! Czy ja tak potrafię? Czy potrafię oddać swojego małego Motylka w ręce jakiegoś napalonego kolesia? Jaką mam pewność, że nie trafi na żadnego zboczeńca i zwyrodnialca?! Tyle się teraz o tym słyszy. Spoglądam ukradkiem na Siezieniewskiego. Niczego mu nie brakuje. Po meczach ustawia się do niego całkiem spora kolejka fanek po autograf czy wspólne zdjęcie. Jest sympatyczny i nic nie zapowiada tego, że miałby się okazać skończonym dupkiem. Gdyby z tego coś wyszło, byłbym spokojny.
-Ja do niej zadzwonię i pogadam. Jestem przekonany, że pójdzie z tobą na studniówkę. Nie muszę ci chyba tłumaczyć, że do tego czasu mógłbyś się postarać zrobić jakieś dobre wrażenie na niej?- ja pierdolę, czym ja się zajmuję w ogóle? Czuję się jak ciotka Mietka z Otwocka, która zwala się nam na głowę na każde Boże Narodzenie i truje mojej mamie o tym, że ma dla mnie odpowiednią kandydatkę na dziewczynę u siebie na osiedlu. Zdziwi się jak się dowie, że jej kochany Łukaszek już nie potrzebuje dobrych rad, bo sam sobie poradził.
-A dlaczego właściwie ty nigdy nie pomyślałeś o tym, by do niej uderzyć? Powiem ci szczerze, że jeśli chodzi o wizualne walory, to byłbym skłonny opowiedzieć się bardziej za Dianą niż Kamilą.- swoje trzy grosze wtrącił Wojtek.

-Jak widzisz wygląd to nie wszystko. Liczy się coś więcej niż łądna buźka i nogi do nieba.-to nie jest tak, że nigdy o tym nie myślałem. Ba, nawet kiedyś podjęliśmy z Dianą taką rozmowę, ale szybko doszliśmy do wniosku, że to nie miałoby sensu. Wychodzę z założenia, że przyjaźń jest zdecydowanie trwalsza niż miłość, a mi potrzeba czegoś stałego w tym moim pokręconym do granic możliwości życiu. 

~*~
Cholernie nierealnie? Być może, ale jest w tym pierwiastek mojego realnego życia. Chociażby to, że podobnie jak Paweł Siezieniewski, nie mam z kim iść na studniówkę :) i też jest taki Łukasz Kadziewicz w moim życiu, który przeprowadza ze mną castingi na partnera. W okolicach 15 lutego powiem Wam czy mu się udało ;)
Pozdrawiam, Paulinkaa

piątek, 4 października 2013

One

Po operacji łękotek nie ma śladu, ale o powrocie do sportu też nie ma mowy. Gdybym się uparła, to pewnie mogłabym spróbować, ale doszłam do wniosku, że nie ma sensu aż tak ryzykować. Mam 16 lat i całe życie przed sobą. Chcę w przyszłości założyć rodzinę, cieszyć się zabawami z dziećmi, cieszyć się sprawnością. Gdyby nie Kadziewicz, to pewnie nie dałabym sobie z tym rady w tak łatwy sposób. Zajęłam się jego życiem, zapominając o swoim. Od kiedy dostał mieszkanie, przejęłam nad nim kontrolę. To do mnie należą zakupy i codzienne zamiatanie i mycie podłogi. Mam swój komplet kluczy i codziennie po szkole tam chodzę. Rodzice trochę protestują, ale nie mają żadnego powodu, by się martwić. W szkole idzie mi dobrze, oceny się nie pogorszyły, a taka odskocznia dobrze mi robi.
-Koszula ta czy ta?- Łukasz stoi przy szafie już spory czas, próbując wybrać odpowiedni zestaw na dzisiejsze spotkanie z rodzicami jego dziewczyny. Są ze sobą już od roku, więc w sumie nie jest to jakaś nagła czy pochopna decyzja. Sama go namawiałam, by wreszcie zechciał pojawić się w domu Jeziorskiej i w końcu podjął wyzwanie. Chojrak jak każdy facet, ale przed spotkaniem z teściami boi się każdy jeden.
-Ta granitowana będzie w sam raz. Łukasz nie przeżywaj, bo to nie w twoim stylu.-to w moim stylu i ja naprawdę się martwię. Najczęściej właśnie o niego. Rodzice Łukasza poprosili mnie, bym miała na niego oko, gdy zamieszka w swoim mieszkaniu. Sami nie chcą go kontrolować, więc na mnie zrzucili tę odpowiedzialność. Dziwię się, że nie powiedzieli o tym Kamili, ale skoro mi tak ufają, to może być mi tylko miło. Życie jego życiem sprawia, że nie myślę o swoim nieszczęściu. Kiedy tylko chcę iść pobiegać, przychodzę do jego mieszkania i myję okna, mimo że robiłam to kilka dni wcześniej. Pilnuję, by nie zaniedbywał nauki, by nie zapominał o tym, że ten rok szkolny kończy się w jego wypadku maturą. Planuję razem z nim studniówkowe zakupy. W zamian za swój wkład w tę przyjaźń otrzymuję wytchnienie o szarej rzeczywistości. Z tym dwumetrowym dryblasem nie można się nudzić, nie można się smucić. Wszystko potrafi obrócić w żart, ale wszystko też potrafi zniszczyć chamską odzywką. Jego charakter nie należy do najłatwiejszych, ale radzę sobie. Nie jednokrotnie usłyszałam kilka „ciepłych” słów pod swoim adresem z jego ust, ale nie obraziłam się. Gdybym miała to robić, to przynajmniej raz na dzień musielibyśmy się do siebie nie odzywać.
-Nie znasz się Dianuś, nie znasz się…- pewnie, że się nie znam. Nigdy nie miałam chłopaka i nie zanosi się, by w najbliższym czasie miało się to zmienić. Nie zamierzam się przed żadnym facetem płaszczyć i próbować zainteresować go swoją osobą. Zresztą, mam dopiero 16 lat i wcale nie muszę się przejmować tym, że jestem sama. Mam jeszcze czas i tego będę się trzymać.
-Daj mi tę koszulę to ci ją wyprasuję i idę do domu, bo mam jutro sprawdzian z historii. A tak nawiasem mówiąc, to jutro będziemy powtarzać historię, więc sobie zarezerwuj czas.-krzywi się, ale nie mówi nic. Jestem przekonana, że zda maturę, ale tu chodzi o to, by zdać ją na przyzwoitym poziomie. Łukasz jest ambitny, ale w nim tę ambicję trzeba czasem wyzwolić.
-Wiesz co, jutro ma przyjść do mnie Kama i ona ma mnie popytać…- drapie się po głowie, jakby mu się zrobiło głupio. Zupełnie niepotrzebnie. Nie mam z tym problemu, że wolny czas woli spędzać ze swoją dziewczyną, bo to przecież normalne. Znając Kadziewicza obawiam się, że w obecności Kamili nie w głowie mu będą Mykeny i inne starożytne miasta, które chciałam z nim powtórzyć. No nic, jutrzejsze popołudnie mam wolne.
-No ok. Wiesz ja już się będę zbierać. Powodzenia na obiedzie u przyszłych teściów. Jestem pewna, że sobie poradzisz.- nadstawia policzek, który delikatnie całuje. Pod nosem uśmiecham się, bo zgolił ten szpecący jego buźkę zarost. Z przykrością muszę stwierdzić, że już na coraz mniej rzeczy w jego życiu mam wpływ. Wygrywa ze mną Jeziorska i wcale się temu nie dziwię, bo przecież to jego dziewczyna. Ja sobie teraz wrócę grzecznie do domu z zamiarem rzucenia się pod puszysty koc z dobrą książką w ręku. Zanim to zrobię, zaparzę sobie herbaty z malinowym sokiem. Może niezbyt aktywnie jak na weekend w wykonaniu nastoletniej dziewczyny, ale mnie w ogóle nie kręcą imprezy i tego typu historie. Wolę spędzać czas w towarzystwie rodziców, Łukasza czy innych przyjaciół, ale z daleko od klasycznych potupanek i dyskotek.
-No to trzymaj się. W poniedziałek o 8 jestem u ciebie.- w poniedziałki, czwartki i piątki mam ten zaszczyt, że jadę do szkoły z Łukaszem od momentu, w którym dostał kluczyki do swojego samochodu. Zawsze to lepsze rozwiązanie niż podróż w przetłoczonym tramwaju.
Wychodzę z jego mieszkania w jakimś dziwnym nastroju. Dopiero od niedawna zaczęłam zauważać, że mamy dla siebie z Łukaszem zdecydowanie mniej czasu. Choć z drugiej strony, gdybym ja miała chłopaka, też pewnie chciałabym spędzać z nim więcej czasu niż z przyjacielem. A może nie? Sama nie wiem. Dla mnie postać Kadziewicza jest wyjątkowa i ciężko mi jeszcze przestawić się na to, że nie mam go tylko dla siebie. Do tej pory funkcjonowaliśmy w jakimś dziwnym układzie, ale było nam w nim dobrze. On miał swoich kolegów na boku, ja swoje koleżanki, ale większość rzeczy robiliśmy razem. Wyglądam przy nim jak siostra z podstawówki, ale to u jego boku weszłam w wieku 15 lat na pierwszą dyskotekę w klubie. To z jego ręki dostałam pierwsze piwo i wypaliłam pierwszego papierosa, wymiotując później na jego nowe adidasy.
-Diana?!- z końca chodnika po drugiej stronie ulicy macha do mnie koleżanka z klasy, Janka. Obok niej idzie moje przyjaciółka, Oliwia. Dziewczyny już jakiś czas temu chciały mnie namówić na jakiś wspólny wypad na zakupy, ale wytłumaczyłam Oli, że niedzielne popołudnia będę chciała poświęcić Łukaszowi. Zrozumiała to, choć jestem przekonana, że nie do końca popierała moje podejście do tej przyjaźni. Nie ona jedna. Moja mama też uważa, że prędzej czy później ta nasza więź jednej ze stron przestanie wystarczać i któreś z nas będzie chciało czegoś więcej. Staram się ze wszystkich sił zapewnić je, że nic takiego nie będzie miało miejsca, ale dobrze wiem, że nie do końca mi wierzą. Co mam im powiedzieć? Nie wiem sama.
-Ty nie u tego drąga?- nie mam lekko, bo Oliwia i Łukasz, najdelikatniej mówiąc, nie przepadają za sobą i starają się mi to pokazać na każdym kroku. Po spotkaniach z nimi mam nieraz głowę pełną najróżniejszych przekleństw pod ich adresami. Najgorsze jest to, że nie mam osoby neutralnej przy sobie, u której boku mogłabym od tego odpocząć.
-No jak widzisz. I jeśli wasza propozycja jutrzejszych zakupów jest nadal aktualna, to bardzo chętnie się wybiorę.- mój Pajączek jest trochę zdziwiony, ale szybko na jej twarz wpływa zadowolenie. Już tyle czasu męczyła mnie, bym pomogła jej kupić jakiś sensowny prezent dla rodziców i brata, a ja nigdy nie miałam na to czasu. Jutro oddam się do jej dyspozycji i choć pewnie będę tego żałować, bo zakupy z Oliwką są katorgą, to jednak w imię przyjaźni jestem gotowa się poświęcić. Po powrocie do domu już mogę namierzać jakąś miskę i pytać mamę o torebkę soli, bo bez parzenia nóg się pewnie nie obejdzie…

&&&

Atmosfera gęsta jak w para w maglu. Tak właśnie wyobrażałem sobie spotkanie w rodzinnym domu Kamili, więc nie powinienem być zbytnio zaskoczony i nie powinienem też narzekać. Nie robię tego, ale najchętniej już bym się stąd urwał. Stanąłem w ogniu pytań jak na przesłuchaniu policyjnym. Przy stole siedzą trzy pokolenia rodziny Jeziorskich i każde z nich ma dla mnie inny zestaw pytań. Dziadkowie pytają mnie o mój stosunek do religii i o poglądy polityczne. Jestem zdeklarowanym katolikiem, ale o poglądach politycznych to nie mogę się za bardzo wypowiadać, bo w tym kraju nie ma partii, na którą ja z czystym sumieniem mógłbym oddać głos. Moje pierwsze wybory polegały na tym, że zrobiłem wszystko, by moja karta do głosowania była nie ważna. Poczekam na lata, gdzie naprawdę znajdę kogoś, na kogo śmiało będę mógł zagłosować. Ze strony rodziców padło pytanie na temat tego jak widzę swoją przyszłość za kilka lat. Zanim pomyślałem, udzieliłem automatycznej odpowiedzi. Zacząłem wymieniać moje marzenia, ale wszystkie związane były ze sportem. To oczywiste, że pani Jola chciała słyszeć o tym, że widzę świetlaną przyszłość dla mnie i jej córki, a pan Roman pewnie chciałby być pewien, że nie zbrzuchacę Kamy. Nie przyszedłem się tu oświadczać, bym miał deklarować już tak poważne plany. Czas pokaże co będzie dalej.
Najbardziej z tropu zbiło mnie pytanie Kaśki, siostry Kamili. Ona jest rówieśniczką Diany i chodzi do tego samego liceum co my wszyscy. Zapytała właśnie o Motyl. Zbaraniałem, bo wyszło na to, że mam kogoś na boku. Tłumaczenie osobom w wieku naszych rodziców, że istnieje coś takiego jak przyjaźń damsko-męska nie należy do najłatwiejszych. Moja mama sama uważa, że prędzej czy później albo zostaniemy parą albo się pokłócimy. Cóż, polemizowałbym, ale im się tego nie przetłumaczy.
-Diana jest naszą wspólną przyjaciółką i naprawdę nie musisz snuć takich głupich domysłów.- no właśnie. Kamila również w jakimś tam sposób przyjaźni się z blondynką, a już na pewno ją akceptuje, co dla mnie jest najważniejsze. Już wystarczy, że z Pająkową mam na pieńku.
-Za chwilę podam deser.- pani Jeziorska próbuje wybrnąć z kłopotliwej sytuacji, która niewątpliwie zaistniała. Nigdy nie czułem potrzeby zmiany swojego dotychczasowego życia tylko dlatego, że mam dziewczynę. Wiadomo, że z czegoś trzeba zrezygnować i jako tako się prowadzić, no ale na pewno nie pozwolę sobie na to, by ktoś mi nakazał zrezygnować z Motylka. Jak to mówią, dziewczyna rzecz nabyta, ale prawdziwa przyjaciółka to już ewenement na skalę światową.
-My może pójdziemy do mojego pokoju.-nareszcie zaczyna mi się podobać obrót sytuacji. Wstajemy od stołu i po schodach idziemy na górę. Za drzwiami alkowy Kamili wreszcie schodzi ze mnie powietrze. Rozluźniam dwa guziki pod szyją i łapię oddech pełną piersią. Ukradkiem wyciągam telefon z kieszeni i skrobię szybkiego smsa do Diany. Głowę by mi urwała później za to, że nie dałem jej żadnej wiadomości.
-Do niej już piszesz?- pierwszy raz słyszę w ustach Kamili taki bezosobowy zwrot pod adresem Motyl. Wydawało mi się, że dziewczyny się lubią, a tu taka nagła zmiana frontu. Może ona wierzy w te wszystkie brednie na nasz temat? No cholera, nie moja wina, że ja umiem rozgraniczyć przyjaźń od miłości. Nigdy nie pomyślałem, że mógłbym z Dianą tworzyć związek. Mimo że to najbliższa forma kontaktu z człowiekiem, to jednak nie to samo. Są sprawy o których nie mogę porozmawiać z Jeziorską, za to chętnie dzielę się rewelacjami z Motyl. W ogóle mam wrażenie, że bardziej Dianie zależy na mnie, no ale ona jest ze mną od zawsze, a Kama tylko od roku.
-No nie mów, że masz z tym jakiś problem? Mówiłem ci przecież, że Diana jest moją przyjaciółką, jest jak siostra.-cholera ja jestem Łukasz Kadziewicz i ja nie zwykłem tłumaczyć się ludziom z tego co robię.
-Nie mam z tym problemu. Po prostu uważam, że ona jest dla ciebie ważniejsza niż ja.- Jezu, te dziewczyny są jakieś nie do życia. Ostatnio już Diana coś mi wspominała, że od kiedy jestem z Kamilą, to ona schodzi na dalszy plan i choć wcale jej to nie przeszkadza, to jednak jest jej przykro. Przecież się nie rozdwoję do cholery!
-Już tyle razy ci mówiłem, że nie pojmuję tego w tych kategoriach, że któraś jest ważniejsza. Po prostu obie jesteśmy mi potrzebne i już.- chciałem się rozsiąść na jej łóżku i zostawić za sobą całe to zamieszanie związane z Dianą, ale Kama nie chciała jeszcze odpuścić.
-A gdybyś musiał wybrać to która by wygrała?- najgorsze z możliwych pytań, jakie mogła mi teraz zadać. Nienawidziłem takich pytań od samego początku. Nie lubiłem odpowiadać na pytanie mamy czy kocham ją bardziej od taty, którą babcię kocham lepiej i która ciocia jest najfajniejsza. Po prostu wszystkie traktowałem tak samo i tyle. Tak samo jest teraz. Kamila jest moją dziewczyną, Diana przyjaciółką i nie widzę powodu, bym w ogóle miał z czegoś rezygnować.
-Daj mi spokój Kamila. Nie będę odpowiadał na takie pytania, nie mam 10 lat.- wstałem, pożegnałem się z rodzicami Jeziorskiej i bez słowa wyjaśnienia wyszedłem. No tak się zdenerwowałem, że nie mam pytań. Dobrze, że po drodze mijałem jakiś kiosk i mogłem sobie kupić paczkę fajek. Nie palę nałogowo, ale uważam, że jedna fajka na jakiś czas nie jest w stanie mi zrobić krzywdy. Zazwyczaj się nie denerwuję i lajtowo podchodzę do życia. Sam nie wiem czemu akurat ta sytuacja aż tak bardzo wyprowadziła mnie z równowagi.


-Za 20 minut w moim mieszkaniu. I jeszcze jedno, jutro uczymy się razem.-zadzwoniłem do Diany. Nawet nie zdążyła powiedzieć słowa, a ja już się rozłączyłem. Nawet nie zapytałem czy nie ma jakiś planów. Po prostu zażądałem jej obecności i mogę być pewien, że mnie nie zawiedzie, ale jak tak dłużej będę się zachował, to daleko nie zajedziemy. 


~*~
Nie mogę się z niczym wyrobić, zebrać myśli i ogarnąć tego wszystkiego. Pewnie bym się jeszcze dzisiaj nie zdecydowała na dodanie tu czegoś nowego, ale jakoś tak impulsywnie podziała na mnie pewna wiadomość( widzisz Mel, tak o tym pisałyśmy, że w końcu wykrakałyśmy ;D), że w końcu się spięłam i jest coś nowego. Uprzedzam, że ta historia może być dziwna, ale w moje życie też do najnormalniejszych nie należy :D
Pozdrawiam, Paulinkaa

poniedziałek, 9 września 2013

Tak było kiedyś...

Kartka z życia Diany…

Miała być biegaczką na miarę Ireny Szewińskiej. Wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazywały, że kariera stoi przed nią otworem. Skończyła podstawówkę, zaczęła naukę w olsztyńskim liceum. Wszystko podporządkowane biegom, choć i w nauce osiągała znaczące wyniki. Mimo wszystko jednak z zeszytami i książkami wygrywały kolce i bieżnia. Wolała wylewać hektolitry potu na siłowni, niż pocić się w dusznej klasie nad matematycznymi zagwozdkami. Obiecała sobie, że będzie kiedyś o niej głośno. Nie będzie. Na samym początku kariery dopadły ją dolegliwości przewidziane dla 30-letniej zawodniczki, która zamierza rezygnować już ze startów, odchodząc z bieżni w glorii i chwale. Najpierw ból w kolanie, potem obrzęk. Dziesiątki badań i pomysłów na diagnozę. Jedna z nich była bezlitosna- łękotki w obu kolanach do usunięcia. Nie rozumiała dlaczego przydarzyło jej się to w takim wieku. Próbowano jej tłumaczyć, że staw stawowi nie równy, że nie można wszystkich traktować tą samą miarą. Nie chciała tego słuchać. Wizyta u ortopedy zakończyła się ucieczką z gabinetu.
-Diana zaczekaj!- nie zaczekała. Biegła ile sił w nogach, byleby tylko pokazać mu, że lekarz się myli, że ona wcale nie musi poddawać się operacji, która najprawdopodobniej zakończy jej karierę. Po operacji łękotki można wrócić, ale na rok startów, na jakąś ważną imprezę. Nie można wrócić, gdy chce zdobywać się światowe stadiony, a nie szczebel wojewódzki czy nawet ogólnopolski.
-Dianka tak nie można!- dogonił ją. Jest starszy, ma długie nogi i jest zdecydowanie sprawniejszy. Łapie ją w ramiona i tuli do siebie na środku chodnika. Tylko z nim chciała przyjść na wizytę. Nie chciała, by rodzice odwodzili ją od decyzji poświęcenia całego życia sportowi ze względu na zdrowie. Liczyła na to, że on to zrozumie, bo sam uprawia sport i wie, jakie to dla niej ważne. Pomyliła się. On tak samo jak rodzice jest zdania, że powinna dać się pokroić, a potem zrezygnować.
-Nadal uważasz, że do życia trzeba podchodzić optymistycznie?! Moje dziś rozsypało się jak domek z kart! Zostaw mnie Łukasz, my do siebie nie pasujemy nawet jako przyjaciele. Nie wiem czy bym zniosła fakt, że losem takiego nieudacznika interesuje się ktoś taki jak ty.-wyrywa mu się, zostawiając w osłupieniu. Targają nią sprzeczne emocje. Z jednej strony chce by dał jej spokój, ale z drugiej nie pogardziłaby jego silnymi ramionami. Odbiega kilka metrów i zatrzymuje się. On jest o krok. Cały jej i tylko dla niej. Jej przyjaciel.
-A ty nadal uważasz, że cię z tym wszystkim zostawię? Nie obchodzi mnie to jakie są twoje łękotki. Mnie interesuje tylko to, co masz tutaj. Ta część ciała działa bez zarzutu…


Kartka z życia Łukasza…
Miał już więcej tego nie robić. Miał się nie upijać do nieprzytomności. Zrobił to, ale przecież była okazja. Opijał z kolegami kontrakt z olsztyńską drużyną. W tym miejscu miała się już zacząć poważna gra za poważne jak na niego pieniądze. Swoje mieszkanie, które w tym momencie przypomina pobojowisko, zarysowany już samochód, po kozackiej próbie zmieszczenia się w jakimś ciasnym przejeździe. Konto na chwile obecną świeci pustkami, ale już w przyszłym miesiącu nie będzie gołodupcem.
Smuga światła przedziera się przez zasłonki, rażąc go niemiłosiernie w oczy. Zamiast się podnieść, przykrywa szczelniej głowę poduszką. Nie pomaga, bo i tak boli. Podnosi się niechętnie, uważając na porozrzucane puszki i butelki na podłodze. Robi kilka kroków i o nic się nie potyka. Otwiera oczy szerzej. Podłoga lśni, wszystkie butelki są w niebieskim worku obok drzwi, a na stole w kuchni stoi maślanka i ulubione kanapki z baleronem i musztardą sarepską. Szczypie się w okolicach nadgarstka, by upewnić się, że ten rozpościerający się obrazek przed nim to nie zwykłe pijackie majaki, a najczystsza prawda.
-Diana… -obok niego ja cień sunie przyjaciółka z wiadrem i mopem. Zapomniał, że dał jej klucze. Zapomniał, że cokolwiek w jego życiu się nie dzieje i w jakie tarapaty nie wpadnie, to ona jest zawsze gotowa, by go wspomóc i wesprzeć. Gdy w dzieciństwie śmiał się z jej długich włosów i kitek na czubku głowy nie przypuszczał, że ta dziewczyna na stałe zakorzeni się w jego życiu. Jest inna niż wszystkie, które go otaczają. Jest przede wszystkim zdecydowanie inna od Kamili, jego dziewczyny. Obie są tak różne, a w sumie jednakowo ważne. Idealny układ dla kogoś takiego jak on. Dwie ładne panny u jego boku. Jedna ładnie się prezentuje, szepta czułe słówka i całuje, a druga sprząta i gotuje. Zero pretensji, zero chęci zamiany ról. Po prostu wie, że jest dla niego ważna i tyle.
-Masz mi coś dopowiedzenia?
-Mam. Jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie, reszta się przy tobie chowa. Pamiętaj o tym…



~*~
Może i robię źle, może nie będę regularnie tu czegoś dodawać, ale nie chce kisić tego pomysłu w głowie do usranej śmierci, bo to jest o Łukaszu Kaaa, a on na to nie zasługuje. Zakładka z bohaterami jest dla Was i nie gryzie, może się z nią zapoznać. Złóżcie w stosownym miejscu chęć o informowaniu o nowościach tutaj, a na pewno nie zostanie pominięte. 
Czuje, że ta historia będzie miała najwięcej wątków z mojego życia. Nie chciałam zostać Ireną Szewińską, ale brak odpowiedniego zdrowia i u mnie wiele zatrzymał.
Pozdrawiam, Paulinkaa