niedziela, 29 marca 2015

Five

Mam już dość! Ja głupia powiedziałam o tym pocałunku z Łukaszem Oliwce i mam teraz za swoje. W końcu ruszyłam te swoje cztery litery w poszukiwaniu sukienki i zabrałam przyjaciółkę. Po drodze powiedziałam jej co zaszło między mną a Kadziewiczem na chwilę przed Pasterką i się zaczęło. Cały czas truje mi o tym, że Łukasz to nie jest facet dla mnie, że przecież ma dziewczynę i nie powinnam się w to wszystko wcinać na trzeciego. Ja to wszystko wiem i nie zamierzam rozbijać niczyjego związku. Po prostu jej o tym powiedziałam, bo jakoś mi to ciążyło na duszy, a z Łukaszem nie mogłam o tym porozmawiać, bo on udaje, że nic się nie stało. No bo w sumie co się stało? Całowaliśmy się. Tylko chwilę, bo szybko spanikowałam. To tak dużo? Kadziewicz powiedział, że pocałował setki dziewczyn, a ja się przejmuje tym jednym? Nie robiłabym tego, gdyby to nie był pocałunek z NIM. Do tej pory było to dla mnie coś zakazanego, coś do czego nie mogłam się posunąć, bo nie wypada całować się z przyjacielem. Trudno, stało się i czasu już nie można cofnąć, choć bardzo bym tego chciała.
-Jesteś pewna, że nic nie poczułaś podczas tego pocałunku? Wiesz, koleżanki motylki i te sprawy.-zaraz ją ździelę przez łeb, to jej się koleżanki gwiazdki pokażą. Coś czułam, ale nie mam w sumie żadnego punktu odniesienia, bo wszystkie moje dotychczasowe pocałunki były dziecinne, takie na zasadzie całowania się dwóch ciotek. Ten z Łukaszem mogę uznać jako pocałunek profesjonalny. Boże, co ja gadam w ogóle?!
-Oli skończmy ten temat, bo zaraz nie wytrzymam i skończymy te zakupy zanim tak naprawdę się zaczęły. Muszę dziś powiedzieć Pawłowi jaki kolor ma moja sukienka, by mógł sobie do niej dobrać odpowiedni krawat. Żebym mogła to zrobić, muszę zmaterializować swoje wyobrażenie o tym wyjściowym fatałaszku.
-Dobra Diana, luźne szelki. Powiem ci tylko, że jakby ten pocałunek nic dla ciebie nie znaczył to byś się tak nie wpieniała, ale już nic nie mówie i nie zaczynam tematu.-wpieniam to się na przyjaciółkę, że próbuje dorobić do tego wszystkiego jakąś ideologię. Napiłyśmy się po szklance soku ze świeżo wyciskanych owoców, wyłączyłyśmy telefony i ruszyłyśmy na podbój sklepów. Mi w oko wpadła już sukienka bodajże w trzecim sklepie, ale Oliwia za punkt honoru obrała sobie obejście wszystkich sklepów i wybranie naprawdę tej najpiękniejszej. Po kilku godzinach łażenia miałam wrażenie, że to przyjaciółka idzie na tę studniówkę a nie ja.
-Możesz zadzwonić do Pawcia i powiedzieć, że założysz śliczną sukienkę w …czarnym kolorze. Nie wierzę, że chodziłyśmy po sklepach tyle godzin, widziałyśmy tyle pięknych sukienek, a moja przyjaciółka wybrała sobie sukienkę, jakby miała żałobę. Naprawdę aż tak bardzo nie chcesz iść na tę studniówkę?- jeśli spędzimy ze sobą chociażby godzinę to czuję, że skończy się to jakąś awanturą, bo już nie mogę jej znieść. Co z tego, że sukienka jest czarna? W tym fasonie czułam się najlepiej ,a poza tym uważam, że tego typu uroczystość to nie kolorowe jarmarki tylko szkolna uroczystość, na której warto wyglądać dostojnie i z klasą.
-Jak zaraz coś powiem, to ci w pięty wejdzie. Sukienka jest kupiona, buty i dodatki kupione, więc temat uważam za zamknięty. Jeszcze tylko umówię się do kosmetyczki i fryzjerki. Zrobię to po drodze do domu.-jakby jeszcze w tej kwestii Pająk chciała protestować i wciskać swoje trzy grosze, to chyba bym eksplodowała. Nie wiem czemu jestem w takim nerwowym nastroju. Może to okres?
-Spoko, zaraz się zawijam do domu. I następnym razem jak cię pocałuje Kadziewicz to albo wal mu w pysk albo poproś by ci wytłumaczył dlaczego to zrobił, bo jesteś wtedy niemożliwa.- faktycznie, to wszystko przez Łukasza. Spotkam się dziś z nim i wyjaśnię kilka kwestii. Właściwie jedną. Jeśli taki incydent znów się powtórzy, to będę musiała zakończyć z nim znajomość. Nie na to się umawialiśmy, gdy precyzowaliśmy nasze relacje jakiś czas temu. Wygrzebałam z plecaka kalendarz, by się upewnić gdzie obecnie znajduje się Łukasz. Przeczucie nie myliło mnie, gdy w głowie zaświtała „Urania”. Wsiadłam w odpowiedni autobus, jadąc z tymi wszystkimi pakunkami na halę. Prześlizgnęłam się przez portiernię nie zauważa i dość sprawnie znalazłam na parkiecie. Trener i zawodnicy się zdziwili, gdy tak po prostu usiadłam sobie na trybunie i pomachałam do Kadziewicza.
-A wać panna może mi powiedzieć co tu robi?- nie miałam okazji rozmawiać z trenerem, więc nie znam człowieka. Uśmiecham się głupkowato zapewniając, że nie będę przeszkadzać. Nie moja wina, że w moją stronę co chwile spogląda Paweł, a Łukasz stroi głupie miny.
-Kurwa!!!-po hali rozszedł głos Siezia. Dosadne słowo z jego ust zasygnalizowało wszystkim, że roztargnienie blondyn przepłacił upadkiem, zderzając się z Kadziewiczem. Na początku wszyscy się śmiali, wyzywając kolegę z drużyny od oferm, ale gdy długo nie podnosił się z parkietu z grymasem bólu na twarzy wszyscy zamilkli. Z tego co mówił mi przyjaciel, Paweł znajduje się w obecnym czasie w doskonałej formie. Ostatnio trochę się zapuściłam jeśli chodzi o kibicowanie miejscowemu klubowi, więc trochę jestem do tyłu z nowinkami, ale wierzyłam na słowo. Łukasz i Maciek Dobrowolski znieśli Pawła z boiska za boczną linię. Podeszłam do niego.
-Tak mi przykro. Nie przynoszę ci chyba szczęścia.-starałam się go jakoś rozśmieszyć, ale chyba marnie mi to wyszło. Trening się skończył niemiłym akcentem, trener i lekarz drużyny pojechali z Siezieniewskim do szpitala, a ja powiedziałam Łukaszowi, że chce z nim porozmawiać, więc czekałam na niego pod halą. Nie spieszył się z opuszczeniem hali. Już powoli zaczynałam przymarzać do chodnika, gdy pojawił się obok mnie z szelmowskim uśmiechem, całując przelotnie w policzek. Jakoś tak inaczej niż zawsze.
-Ty się przypadkiem nie zapędzasz? W gwoli ścisłości chcę ci powiedzieć, że ten pocałunek nie powinien mieć miejsca.
-Nie mogę cię całować w policzek? Od kiedy?- Kadziewicz śmieje się jak debil, a ja mam wrażenie, że on już o wszystkim zapomniał. Może ja też powinnam? Było i nie ma, błąd i tyle. Tak będzie najlepiej.
-Jesteś samochodem?
-Nie, przyjechałem z Dobrowolem, a wracał będę zapewne komunikacją miejską. Idziemy na piwo?- właśnie to samo chciałam mu zaproponować. Tylko w jego obecności mogę napić się tego napoju bogów, bo w innym przypadku nikt nie chce go sprzedać nieletniej.
-Idziemy. Nie idziesz dziś do Kamy?- siatkarz kiwa głową na znak protestu.
-O czym chciałaś rozmawiać?- o kurde. Na szybko muszę wymyślić jakąś ściemę, by nie roztrząsać już tego pocałunku.
-Chciałam ci pokazać sukienkę jaką sobie kupiłam.- Kadziewicz spojrzał na mnie dziwnie, ale zaraz po tym wszystko kupił i mogłam być spokojna. Odcinam się od tego, co się stało, bo to w żaden sposób nie rzutuje na naszą przyjaźń, jeśli się oczywiście nigdy więcej nie powtórzy.



~*~



Diana nie potrafi kłamać, choć bardzo by chciała. Dobrze wiem o czym chciała ze mną rozmawiać, ale ja nie chcę o tym rozmawiać. Od tego pocałunku przez dzień, dwa miałem jakieś dziwne wątpliwości, nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć. No bo z jednej strony Kamila, z drugiej Diana. Jedną kocham, a z drugą pocałunek zrobił na mnie ogromne wrażenie. Postanowiłem wypierać to ze świadomości i nie wracać do tego myślami. Kocham Kamilę, Diana jest moją przyjaciółką i to ma się nigdy nie zmienić. Piwo w jej towarzystwie i rozmowy o niczym sprawiają, że czuję się tak jak dawniej. Przyjaciółka rozwodzi się właśnie na temat mojego nieodpowiedzialnego podejścia do matury i zaniedbań jeśli chodzi o powtarzanie historii.
-Ty w ogóle możesz mi powiedzieć na jakie studia się wybierasz? Bo chyba jeszcze o tym nie rozmawialiśmy.-nie rozmawialiśmy, bo ja sam jeszcze nie wiem co chcę zrobić ze swoim życiem. Na pewno na pierwszym miejscu jest siatkówka i chęć doskonalenia się na pozycji środkowego, by zabłysnąć kiedyś na większą skalę.
-Jeszcze nie rzuciłem losu. Nie wiem Diana, nie pytaj mnie o takie rzeczy. Wiesz, że moim mottem jest łacińskie powiedzenie „Carpie diem” i tego się trzymam. Na poważne i wiążące decyzje przyjdzie jeszcze czas. Powiedz mi ty lepiej czy jakoś już sobie ułożyłaś w głowie to, że nie będziesz biegać?-niby już o tym rozmawialiśmy i Motyla wspominała coś o studiach menagerskich, ale muszę być pewny na maska, że nie rozmyśla już o tym co było i stara się patrzeć w przyszłość.
-Ja to do matury mam jeszcze tyle czasu, że mi się może sto razy zmienić, a ty to już nie masz za dużej swobody wyboru.-no coś tam mi w głowie świta, ale za wcześnie jeszcze by o tym mówić. Na naukę do matury przyjdzie czas po studniówce. Wezmę się i porządnie do tego przysiądę. Będę chyba jednak musiał skorzystać z pomocy Diany przy odpytywaniu, bo lekcje z Kamilą kończą się najczęśniej w łóżku, bez przerobionej partii materiału.
-Kochana ty wiesz, że nasz Paweł to się w tobie zakochał? W szatni gada non stop o tobie, a ja czuję się jak kretyn, bo wiem jakie jest twoje podejście do niego.- nie mówię tego głośno, bo właśnie odpowiada mi ten układ. Zabrzmię absurdalnie, ale nie wiem czy jestem gotowy na to, by Motyl związała się z kimś na poważnie. Oczywiście nigdy nie będę stał na drodze do jej szczęścia, ale jakoś tak ciężko mi jest sobie wyobrazić, że musiałbym się nią dzielić. Już mój związek wprowadził sporo zamieszania w nasze życie, więc może powinniśmy dozować sobie te przyjemności.
-Powiedziałam ci już, że po studniówce wszystko mu wyjaśnię. Nie będę brnęłą w coś, co nie ma przyszłości. Tak właściwie to może powinieneś się z nim skontaktować jakoś i zapytać co z jego nogą?-Diana podrzuca mi dobry pomysł. Niby niewinny upadek, ale noga chwilę ponim była mocno spuchnięta. Odchodzę na bok, bo nie wszyscy lubią, gdy w restauracji załatwia się przy stoliku na głos swoje sprawy. Do Pawła się nie dodzwoniłem, ale udało mi się skontatować z trenerem, który nie przekazał mi dobrych wieści. Noga Pawła jest złamana, a włożony na nią gips mój przyjaciel będzie musiał nosić 6 tygodni. Włosy zjeżyły mi się na głowie. Złamanie niby nie koniec świata, ale dla sportowca zawodowego 6 tygodni bez sportu to katorga. I do tego jeszcze niedługo studniówka.
-Ej co ty masz taką minę? Co z Pawłem?- wróciłem do stolika z niezbyt wesołą miną, ale nie mogła być inna.
-Noga jest złamana, Paweł jest uziemiony z nogą w gipsie przez 6 tygodni. Może pojedziemy do niego? Nawet nie odbiera ode mnie telefonu, więc podejrzewam w jakim musi być humorze.-Diana zrywa się ze swojego miejsca, dopijając ostatni łyk piwa. Za tą ją lubię, że zawsze w ciemno przyjmuje moje pomysły i nie muszę jej nigdy nic tłumaczyć, bo myśli podobnie jak ja. Nie jechaliśmy już autobusem miejskim, bo szarpnąłem się na taksówkę. Cóż, była wypłata, więc mogę sobie na to pozwolić. W mieszkaniu Pawła zastaliśmy jego młodszego brata i rodziców. Mama przejęła Dianę, bo już dawno chciała ją poznać. Jak znam Siezia, to pewnie się zachwyca nią całe dnie i stąd chęć poznania Motyl przez członków jego rodziny.
-Pójdę do Pawła.-drogę do jego pokoju znam bardzo dobrze.
-Tylko ja mogę mieć takiego farta. Tak się zapatrzyłem na Dianę kiedy weszła na halę, że oczywiście musiałem potknąć się o własne nogi i złamać girę. Rozumiesz, że mam praktycznie już po sezonie? Do tego jeszcze już mogę powiedzieć Dianie, że może oddać sukienkę do sklepu, bo na żadną studniówkę nie idę.-no tak myślałem, że Paweł będzie wściekły na cały świat o to co się stało i, że wszystko będzie widział w ciemnych barwach.
-Z tym sezonem to bym nie przesadzał. Zepniemy dupki, dostaniemy się do play-offów i będziesz nam potrzebny. Na studniówkę w sumie mógłbyś iść i przynajmniej posiedzieć. Nie ma takiej sytuacji z której nie byłoby wyjścia.-staram się go jakoś pocieszyć, ale chyba jeszcze bardziej go wkurwiam. Już się nic nie będę odzywał. Może mu powiedzieć, że Motyl tu jest? Może zrobi mu się miło, że martwi się jego stanem? Nie, to nie jest najlepszy pomysł. Znam plany Diany związane z Pawłem i nie ma sensu robić mu żadnych nadziei.
-Wiesz co ci powiem Łukasz? Naprawdę zakochałem się w Dianie. Znałem ją przecież wcześniej, ale dopiero teraz sobie uświadomiłem jaka jest cudowna i jak wspaniale byłoby gdybyśmy byli razem. Nie mówię, że teraz, ale może kiedyś, w przyszłości.-cholera, źle mi z tym, że znam stanowisko Diany i nie mogę powiedzieć prawdy Sieziowi, bo to sprawa między nimi i nie mogę się wcinać. Z drugiej strony znam trochę Pawła i wiem, że jak się zapędzi, to zaplanuje wspólną przyszłość z Dianą do takiego momentu, że Motyl nie będzie miała odwagi się z tego wycofać. Ją znam jeszcze lepiej i wiem, że nie skrzywdziłaby nawet muchy, a co dopiero dać komuś kosza. Moja przyjaciółka tak naprawdę z żadnym chłopakiem nie była w poważnym związku, brak jej doświadczenia o pewnych zachowań, które są niezbędne do tego, by nie dać sobie narzucić uczuć.
-Diana jest tutaj ze mną. Teraz pewnie magluje ją twoja mama, ale zaraz pewnie do nas przyjdzie.-kiedy kończyłem ostatnie słowo, w drzwiach pojawiła się blondynka z zadowoloną miną. Pani Kazia może jest bardzo dociekliwa i lubi wiedzieć wszystko i o wszystkich, ale to niezwykle serdeczna i ciepła osoba, a do tego jeszcze ma duże poczucie humoru i nie sposób się przy niej nudzić. Dobry humor Motyl wynika pewnie z zasłyszanej historii bądź jakiejś anegdoty z życia pani Kazi, bo mama Pawła lubi wszystkich bombardować tego typu pytaniami.
-Zostawię was, bo jestem ciekaw jaką tym razem historię z rękawa wyciągnie twoja mama. A poza tym wiem, że na pewno ma w zanadrzu jakieś pyszne ciasto, więc się zmywam, a wy sobie pogadajcie.-zaakcentowałem ten ostatni wyraz wyraźnie, a gdy przechodziłem obok Diany to szepnąłem ledwo dosłyszalnie:
-Powiedz mu, że nic z tego nie będzie. Proszę.


~*~
Jestem żałosna i tylko tyle mam do napisania jeśli chodzi o tak długą nieobecność na blogach. Nic nie obiecuje bo wiem jak wygląda teraz mój wolny czas, a raczej jego brak i niestety nic nie mogę sobie zaplanować.
Pozdrawiam:***