piątek, 4 października 2013

One

Po operacji łękotek nie ma śladu, ale o powrocie do sportu też nie ma mowy. Gdybym się uparła, to pewnie mogłabym spróbować, ale doszłam do wniosku, że nie ma sensu aż tak ryzykować. Mam 16 lat i całe życie przed sobą. Chcę w przyszłości założyć rodzinę, cieszyć się zabawami z dziećmi, cieszyć się sprawnością. Gdyby nie Kadziewicz, to pewnie nie dałabym sobie z tym rady w tak łatwy sposób. Zajęłam się jego życiem, zapominając o swoim. Od kiedy dostał mieszkanie, przejęłam nad nim kontrolę. To do mnie należą zakupy i codzienne zamiatanie i mycie podłogi. Mam swój komplet kluczy i codziennie po szkole tam chodzę. Rodzice trochę protestują, ale nie mają żadnego powodu, by się martwić. W szkole idzie mi dobrze, oceny się nie pogorszyły, a taka odskocznia dobrze mi robi.
-Koszula ta czy ta?- Łukasz stoi przy szafie już spory czas, próbując wybrać odpowiedni zestaw na dzisiejsze spotkanie z rodzicami jego dziewczyny. Są ze sobą już od roku, więc w sumie nie jest to jakaś nagła czy pochopna decyzja. Sama go namawiałam, by wreszcie zechciał pojawić się w domu Jeziorskiej i w końcu podjął wyzwanie. Chojrak jak każdy facet, ale przed spotkaniem z teściami boi się każdy jeden.
-Ta granitowana będzie w sam raz. Łukasz nie przeżywaj, bo to nie w twoim stylu.-to w moim stylu i ja naprawdę się martwię. Najczęściej właśnie o niego. Rodzice Łukasza poprosili mnie, bym miała na niego oko, gdy zamieszka w swoim mieszkaniu. Sami nie chcą go kontrolować, więc na mnie zrzucili tę odpowiedzialność. Dziwię się, że nie powiedzieli o tym Kamili, ale skoro mi tak ufają, to może być mi tylko miło. Życie jego życiem sprawia, że nie myślę o swoim nieszczęściu. Kiedy tylko chcę iść pobiegać, przychodzę do jego mieszkania i myję okna, mimo że robiłam to kilka dni wcześniej. Pilnuję, by nie zaniedbywał nauki, by nie zapominał o tym, że ten rok szkolny kończy się w jego wypadku maturą. Planuję razem z nim studniówkowe zakupy. W zamian za swój wkład w tę przyjaźń otrzymuję wytchnienie o szarej rzeczywistości. Z tym dwumetrowym dryblasem nie można się nudzić, nie można się smucić. Wszystko potrafi obrócić w żart, ale wszystko też potrafi zniszczyć chamską odzywką. Jego charakter nie należy do najłatwiejszych, ale radzę sobie. Nie jednokrotnie usłyszałam kilka „ciepłych” słów pod swoim adresem z jego ust, ale nie obraziłam się. Gdybym miała to robić, to przynajmniej raz na dzień musielibyśmy się do siebie nie odzywać.
-Nie znasz się Dianuś, nie znasz się…- pewnie, że się nie znam. Nigdy nie miałam chłopaka i nie zanosi się, by w najbliższym czasie miało się to zmienić. Nie zamierzam się przed żadnym facetem płaszczyć i próbować zainteresować go swoją osobą. Zresztą, mam dopiero 16 lat i wcale nie muszę się przejmować tym, że jestem sama. Mam jeszcze czas i tego będę się trzymać.
-Daj mi tę koszulę to ci ją wyprasuję i idę do domu, bo mam jutro sprawdzian z historii. A tak nawiasem mówiąc, to jutro będziemy powtarzać historię, więc sobie zarezerwuj czas.-krzywi się, ale nie mówi nic. Jestem przekonana, że zda maturę, ale tu chodzi o to, by zdać ją na przyzwoitym poziomie. Łukasz jest ambitny, ale w nim tę ambicję trzeba czasem wyzwolić.
-Wiesz co, jutro ma przyjść do mnie Kama i ona ma mnie popytać…- drapie się po głowie, jakby mu się zrobiło głupio. Zupełnie niepotrzebnie. Nie mam z tym problemu, że wolny czas woli spędzać ze swoją dziewczyną, bo to przecież normalne. Znając Kadziewicza obawiam się, że w obecności Kamili nie w głowie mu będą Mykeny i inne starożytne miasta, które chciałam z nim powtórzyć. No nic, jutrzejsze popołudnie mam wolne.
-No ok. Wiesz ja już się będę zbierać. Powodzenia na obiedzie u przyszłych teściów. Jestem pewna, że sobie poradzisz.- nadstawia policzek, który delikatnie całuje. Pod nosem uśmiecham się, bo zgolił ten szpecący jego buźkę zarost. Z przykrością muszę stwierdzić, że już na coraz mniej rzeczy w jego życiu mam wpływ. Wygrywa ze mną Jeziorska i wcale się temu nie dziwię, bo przecież to jego dziewczyna. Ja sobie teraz wrócę grzecznie do domu z zamiarem rzucenia się pod puszysty koc z dobrą książką w ręku. Zanim to zrobię, zaparzę sobie herbaty z malinowym sokiem. Może niezbyt aktywnie jak na weekend w wykonaniu nastoletniej dziewczyny, ale mnie w ogóle nie kręcą imprezy i tego typu historie. Wolę spędzać czas w towarzystwie rodziców, Łukasza czy innych przyjaciół, ale z daleko od klasycznych potupanek i dyskotek.
-No to trzymaj się. W poniedziałek o 8 jestem u ciebie.- w poniedziałki, czwartki i piątki mam ten zaszczyt, że jadę do szkoły z Łukaszem od momentu, w którym dostał kluczyki do swojego samochodu. Zawsze to lepsze rozwiązanie niż podróż w przetłoczonym tramwaju.
Wychodzę z jego mieszkania w jakimś dziwnym nastroju. Dopiero od niedawna zaczęłam zauważać, że mamy dla siebie z Łukaszem zdecydowanie mniej czasu. Choć z drugiej strony, gdybym ja miała chłopaka, też pewnie chciałabym spędzać z nim więcej czasu niż z przyjacielem. A może nie? Sama nie wiem. Dla mnie postać Kadziewicza jest wyjątkowa i ciężko mi jeszcze przestawić się na to, że nie mam go tylko dla siebie. Do tej pory funkcjonowaliśmy w jakimś dziwnym układzie, ale było nam w nim dobrze. On miał swoich kolegów na boku, ja swoje koleżanki, ale większość rzeczy robiliśmy razem. Wyglądam przy nim jak siostra z podstawówki, ale to u jego boku weszłam w wieku 15 lat na pierwszą dyskotekę w klubie. To z jego ręki dostałam pierwsze piwo i wypaliłam pierwszego papierosa, wymiotując później na jego nowe adidasy.
-Diana?!- z końca chodnika po drugiej stronie ulicy macha do mnie koleżanka z klasy, Janka. Obok niej idzie moje przyjaciółka, Oliwia. Dziewczyny już jakiś czas temu chciały mnie namówić na jakiś wspólny wypad na zakupy, ale wytłumaczyłam Oli, że niedzielne popołudnia będę chciała poświęcić Łukaszowi. Zrozumiała to, choć jestem przekonana, że nie do końca popierała moje podejście do tej przyjaźni. Nie ona jedna. Moja mama też uważa, że prędzej czy później ta nasza więź jednej ze stron przestanie wystarczać i któreś z nas będzie chciało czegoś więcej. Staram się ze wszystkich sił zapewnić je, że nic takiego nie będzie miało miejsca, ale dobrze wiem, że nie do końca mi wierzą. Co mam im powiedzieć? Nie wiem sama.
-Ty nie u tego drąga?- nie mam lekko, bo Oliwia i Łukasz, najdelikatniej mówiąc, nie przepadają za sobą i starają się mi to pokazać na każdym kroku. Po spotkaniach z nimi mam nieraz głowę pełną najróżniejszych przekleństw pod ich adresami. Najgorsze jest to, że nie mam osoby neutralnej przy sobie, u której boku mogłabym od tego odpocząć.
-No jak widzisz. I jeśli wasza propozycja jutrzejszych zakupów jest nadal aktualna, to bardzo chętnie się wybiorę.- mój Pajączek jest trochę zdziwiony, ale szybko na jej twarz wpływa zadowolenie. Już tyle czasu męczyła mnie, bym pomogła jej kupić jakiś sensowny prezent dla rodziców i brata, a ja nigdy nie miałam na to czasu. Jutro oddam się do jej dyspozycji i choć pewnie będę tego żałować, bo zakupy z Oliwką są katorgą, to jednak w imię przyjaźni jestem gotowa się poświęcić. Po powrocie do domu już mogę namierzać jakąś miskę i pytać mamę o torebkę soli, bo bez parzenia nóg się pewnie nie obejdzie…

&&&

Atmosfera gęsta jak w para w maglu. Tak właśnie wyobrażałem sobie spotkanie w rodzinnym domu Kamili, więc nie powinienem być zbytnio zaskoczony i nie powinienem też narzekać. Nie robię tego, ale najchętniej już bym się stąd urwał. Stanąłem w ogniu pytań jak na przesłuchaniu policyjnym. Przy stole siedzą trzy pokolenia rodziny Jeziorskich i każde z nich ma dla mnie inny zestaw pytań. Dziadkowie pytają mnie o mój stosunek do religii i o poglądy polityczne. Jestem zdeklarowanym katolikiem, ale o poglądach politycznych to nie mogę się za bardzo wypowiadać, bo w tym kraju nie ma partii, na którą ja z czystym sumieniem mógłbym oddać głos. Moje pierwsze wybory polegały na tym, że zrobiłem wszystko, by moja karta do głosowania była nie ważna. Poczekam na lata, gdzie naprawdę znajdę kogoś, na kogo śmiało będę mógł zagłosować. Ze strony rodziców padło pytanie na temat tego jak widzę swoją przyszłość za kilka lat. Zanim pomyślałem, udzieliłem automatycznej odpowiedzi. Zacząłem wymieniać moje marzenia, ale wszystkie związane były ze sportem. To oczywiste, że pani Jola chciała słyszeć o tym, że widzę świetlaną przyszłość dla mnie i jej córki, a pan Roman pewnie chciałby być pewien, że nie zbrzuchacę Kamy. Nie przyszedłem się tu oświadczać, bym miał deklarować już tak poważne plany. Czas pokaże co będzie dalej.
Najbardziej z tropu zbiło mnie pytanie Kaśki, siostry Kamili. Ona jest rówieśniczką Diany i chodzi do tego samego liceum co my wszyscy. Zapytała właśnie o Motyl. Zbaraniałem, bo wyszło na to, że mam kogoś na boku. Tłumaczenie osobom w wieku naszych rodziców, że istnieje coś takiego jak przyjaźń damsko-męska nie należy do najłatwiejszych. Moja mama sama uważa, że prędzej czy później albo zostaniemy parą albo się pokłócimy. Cóż, polemizowałbym, ale im się tego nie przetłumaczy.
-Diana jest naszą wspólną przyjaciółką i naprawdę nie musisz snuć takich głupich domysłów.- no właśnie. Kamila również w jakimś tam sposób przyjaźni się z blondynką, a już na pewno ją akceptuje, co dla mnie jest najważniejsze. Już wystarczy, że z Pająkową mam na pieńku.
-Za chwilę podam deser.- pani Jeziorska próbuje wybrnąć z kłopotliwej sytuacji, która niewątpliwie zaistniała. Nigdy nie czułem potrzeby zmiany swojego dotychczasowego życia tylko dlatego, że mam dziewczynę. Wiadomo, że z czegoś trzeba zrezygnować i jako tako się prowadzić, no ale na pewno nie pozwolę sobie na to, by ktoś mi nakazał zrezygnować z Motylka. Jak to mówią, dziewczyna rzecz nabyta, ale prawdziwa przyjaciółka to już ewenement na skalę światową.
-My może pójdziemy do mojego pokoju.-nareszcie zaczyna mi się podobać obrót sytuacji. Wstajemy od stołu i po schodach idziemy na górę. Za drzwiami alkowy Kamili wreszcie schodzi ze mnie powietrze. Rozluźniam dwa guziki pod szyją i łapię oddech pełną piersią. Ukradkiem wyciągam telefon z kieszeni i skrobię szybkiego smsa do Diany. Głowę by mi urwała później za to, że nie dałem jej żadnej wiadomości.
-Do niej już piszesz?- pierwszy raz słyszę w ustach Kamili taki bezosobowy zwrot pod adresem Motyl. Wydawało mi się, że dziewczyny się lubią, a tu taka nagła zmiana frontu. Może ona wierzy w te wszystkie brednie na nasz temat? No cholera, nie moja wina, że ja umiem rozgraniczyć przyjaźń od miłości. Nigdy nie pomyślałem, że mógłbym z Dianą tworzyć związek. Mimo że to najbliższa forma kontaktu z człowiekiem, to jednak nie to samo. Są sprawy o których nie mogę porozmawiać z Jeziorską, za to chętnie dzielę się rewelacjami z Motyl. W ogóle mam wrażenie, że bardziej Dianie zależy na mnie, no ale ona jest ze mną od zawsze, a Kama tylko od roku.
-No nie mów, że masz z tym jakiś problem? Mówiłem ci przecież, że Diana jest moją przyjaciółką, jest jak siostra.-cholera ja jestem Łukasz Kadziewicz i ja nie zwykłem tłumaczyć się ludziom z tego co robię.
-Nie mam z tym problemu. Po prostu uważam, że ona jest dla ciebie ważniejsza niż ja.- Jezu, te dziewczyny są jakieś nie do życia. Ostatnio już Diana coś mi wspominała, że od kiedy jestem z Kamilą, to ona schodzi na dalszy plan i choć wcale jej to nie przeszkadza, to jednak jest jej przykro. Przecież się nie rozdwoję do cholery!
-Już tyle razy ci mówiłem, że nie pojmuję tego w tych kategoriach, że któraś jest ważniejsza. Po prostu obie jesteśmy mi potrzebne i już.- chciałem się rozsiąść na jej łóżku i zostawić za sobą całe to zamieszanie związane z Dianą, ale Kama nie chciała jeszcze odpuścić.
-A gdybyś musiał wybrać to która by wygrała?- najgorsze z możliwych pytań, jakie mogła mi teraz zadać. Nienawidziłem takich pytań od samego początku. Nie lubiłem odpowiadać na pytanie mamy czy kocham ją bardziej od taty, którą babcię kocham lepiej i która ciocia jest najfajniejsza. Po prostu wszystkie traktowałem tak samo i tyle. Tak samo jest teraz. Kamila jest moją dziewczyną, Diana przyjaciółką i nie widzę powodu, bym w ogóle miał z czegoś rezygnować.
-Daj mi spokój Kamila. Nie będę odpowiadał na takie pytania, nie mam 10 lat.- wstałem, pożegnałem się z rodzicami Jeziorskiej i bez słowa wyjaśnienia wyszedłem. No tak się zdenerwowałem, że nie mam pytań. Dobrze, że po drodze mijałem jakiś kiosk i mogłem sobie kupić paczkę fajek. Nie palę nałogowo, ale uważam, że jedna fajka na jakiś czas nie jest w stanie mi zrobić krzywdy. Zazwyczaj się nie denerwuję i lajtowo podchodzę do życia. Sam nie wiem czemu akurat ta sytuacja aż tak bardzo wyprowadziła mnie z równowagi.


-Za 20 minut w moim mieszkaniu. I jeszcze jedno, jutro uczymy się razem.-zadzwoniłem do Diany. Nawet nie zdążyła powiedzieć słowa, a ja już się rozłączyłem. Nawet nie zapytałem czy nie ma jakiś planów. Po prostu zażądałem jej obecności i mogę być pewien, że mnie nie zawiedzie, ale jak tak dłużej będę się zachował, to daleko nie zajedziemy. 


~*~
Nie mogę się z niczym wyrobić, zebrać myśli i ogarnąć tego wszystkiego. Pewnie bym się jeszcze dzisiaj nie zdecydowała na dodanie tu czegoś nowego, ale jakoś tak impulsywnie podziała na mnie pewna wiadomość( widzisz Mel, tak o tym pisałyśmy, że w końcu wykrakałyśmy ;D), że w końcu się spięłam i jest coś nowego. Uprzedzam, że ta historia może być dziwna, ale w moje życie też do najnormalniejszych nie należy :D
Pozdrawiam, Paulinkaa