niedziela, 3 listopada 2013

Two

Wybrałam jego. Po raz kolejny mu uległam. Nie powinnam od tak zostawić Oliwii, a mimo wszystko to w jego mieszkaniu teraz siedzę i słucham jego żali na temat rodziny Jeziorskich. Jestem przekonana, że jutro w szkole Pająk urządzi mi piekło na ziemi, ale jakoś będę musiała to przeżyć. Ogólnie w mojej klasie poszła fama, że ja i Łukasz jesteśmy razem, a jeśli nie jesteśmy, to na pewno w przyszłości będziemy, bo nie można aż tak przyjaźnić się z facetem i nie odczuwać w jego kierunku żadnej sympatii. Ja z całą dozą odpowiedzialności za swoje słowa mogę powiedzieć, że kocham Łukasza, ale wydaje mi się, że tak inaczej, tak zupełnie po naszemu.
-Diana nie słuchasz mnie w ogóle…- tak? Możliwe. Kadziewicz opowiada mi właśnie o Pompejach, a ja odbiegam myślami i nie jestem w stanie powiedzieć czy mówi prawdę czy gada kompletne głupoty. Otrząsam się ze swojego zadumania i zadaję mu następne pytanie.
-Przepraszam, już się ogarniam.- chcę się zająć tym co trzeba, ale wyraźnie teraz Łukasz stracił zapał do nauki. Wyszedł do kuchni i przyszedł z puszkami piwa i paczką fajek. Zestaw, który u niego w kuchni zajmuje honorowe miejsce. Miałam pilnować, by żadne używki nie znajdywały drogi do jego ust, ale dziś pierwsza chwytam za papierosa. Nie umiem palić, ale usilnie staram się pokazać, że nie jest mi to obce.
-Nie przejmuj się tym co mówi Kaśka. Mogą mówić co chcą, a ja w swoim zwyczaju mam to w dupie.-nie powinno mi się to podobać, bo to w końcu rodzina jego dziewczyny i powinien odnosić się do niej z szacunkiem. Z drugiej strony jednak podoba mi się to, że jestem dla niego ważna. Nie mam powodów, by się martwić o naszą przyjaźń. Może spędzamy ze sobą mniej czasu, ale ciągle przychodzi do mnie na wszystkich przerwach w szkole oprócz długiej, zarezerwowanej na stałe dla Kamili. Pierwsza wiedziałam o tym, że nie będzie go w szkole, bo musiałam podrabiać mu zwolnienia. Czasem czuję się bardziej jego matką niż przyjaciółką, ale to wszystko razem daje mi poczucie, że dużo dla niego znaczę.
-Obiecuję, że już nie będę się przejmować.- uśmiecham się do niego, by potwierdzić swoje słowa. Ile razy już obiecywałam, że nie będę się przejmować, a następnego dnia wycierałam nos o jego ramię. Powiedział mi kiedyś, że ta moja wrażliwość na świat jest ujmująca i między innymi za to mnie uwielbia, ale ja naprawdę chciałabym być inna. Chciałabym przechodzić nad każdą jedynką w dzienniku do porządku dziennego, bo przecież uczeń bez palanta, to jak żołnierz bez karabinu. Chciałabym szaleć na klasowych imprezach, ale jakoś boję się, że się ośmieszę, więc chętniej zostaję w domu. Coraz częściej też zaczyna ciąży mi fakt, że jeszcze żaden chłopak się mną nie zainteresował. Owszem, odrzuciłam amory kolegi z klasy, ale on kompletnie do mnie nie pasował i nie czułam tej potrzebnej do związku chemii. Coraz więcej koleżanek może się pochwalić statusem „ w związku”, a biedna Dianka może sobie tylko pooglądać komedie romantyczne i pomarzyć o prawdziwej miłości.
-I to mi się podoba. Wracamy do historii?- pewnie, że wracamy. Muszę się wyrobić w dwie godziny, bo w domu czeka mnie jeszcze nauka do jutrzejszego sprawdzianu z biologii. Nie lubię sobie odkładać wszystkiego na ostatnią chwilę, ale w tym przypadku tak wyszło. Zresztą ja i biologia nie idziemy razem w parze. Już zdecydowanie bardziej wolę rozwiązywać zagwozdki chemiczne niż uczyć się o funkcjach układu wydalniczego.
Lubię słuchać, gdy Łukasz opowiada o historii. On ma do tego taki lekki język. Tak swobodnie dobiera słowa choć mówi, że starożytność to nie jest jego ulubiony dział historii. Zdążyłam zauważyć, że jego konikiem jest II wojna światowa i czasy współczesne. Chyba nigdy nie zapomnę podróży do Oświęcimia, gdy Kadziu zabrał mnie i Kamę na pierwszą wycieczkę po zrobieniu prawka. Nie musieliśmy chodzić za przewodnikiem, bo szatyn wszystko dokładnie i skrupulatnie nam tłumaczył, nie szczędząc najkrwawszych i najbardziej bestialskich incydentów. Efekt nie mógł być inny jak tylko taki, że wyszłam za bramę obozu z płaczem i nie mogłam się uspokoić do momentu, w którym ze zmęczenia zasnęłam.
-Na dzisiaj starczy. Chodź, odwiozę cię do domu, bo jest już ciemno i nie chcę żebyś wracała autobusem.-nie musi mnie odwozić, ale wiem, że chce w ten sposób mi się odwdzięczyć, więc nie będę się sprzeciwiać. Wyglądam przez okno i rzeczywiście aura na zewnątrz nie sprzyja spacerom, a jazda autobusem nie zawsze o tej porze należy do bezpiecznych. Daje się wyczuć, że już niedługo przyjdzie do nas prawdziwa zima. Już w połowie listopada jest zimno, a rankiem pojawiają się mocniejsze przymrozki. Nie lubię listopada, ale niesamowicie czekam na grudzień, bo uwielbiam śnieg i świąteczne dni. Kadziewicz nie podziela mojej euforii, ale czasami mam wrażenie, że jego życie jest jednym wielkim pasmem świąt, więc te dodatkowe dwa w kalendarzu nie robią na nim żadnej różnicy.
-Nie długo zaczną się te wszystkie sraje, mikołaje, lampeczki i bombeczki.- krzywi się, gdy przejeżdżamy przez centralną część Olsztyna, gdzie zawsze roi się od świątecznych ozdób i świecidełek. Nie poruszam głębiej tego tematu, bo nie chce go denerwować. Zazwyczaj 23 grudnia spuszcza z tonu i przybiega do mnie z prezentem. Po prostu należy do tego typu ludzi, którzy nie muszą się nastrajać na święta miesiąc przed. Może to i dobrze.
-To do jutra w szkole. Przyjedziesz po mnie tak?- kiwa głową, muskając mój policzek. W mojej kuchni gaśnie właśnie światło, a firanka wraca na swoje miejsce. Z uśmiechem stwierdzam, że mama znowu nadzoruje mój powrót, a potem będzie mi mówić o tym, że zwykli przyjaciele nie zachowują się tak jak my. Że buziak w policzek to tak wiele? No nie przesadzajmy.
Wchodzę na trzecie piętro swojego bloku i nie muszę otwierać drzwi kluczem, bo rodzicielka wciąga mnie do mieszkania prawie siłą. To szalona kobieta. Ma 36 lat. Czasami mam wrażenie, że jest zdecydowanie bardziej nowoczesna niż ja.
-Ja nie wiem kochanie jak ty możesz puszczać kantem takiego fajnego chłopaka jak Łukasz. Zobacz, przywiózł cię pod sam dom, choć mógł wsadzić w pierwszy lepszy autobus i mieć cię z głowy. Czy nie uważasz, że o czymś to świadczy?- świadczy o tym, że jest dobrze wychowany i nie chciałby mieć mnie na sumieniu, gdyby w drodze z autobusowego przystanku ktoś na mnie napadł. Tata Oliwii też zawsze przywozi mnie do domu, a z nim mama nie próbuje mnie połączyć.
-Tyle razy ci mówiłam mamuś, że nie kocham Łukasza w ten sposób. Jest dla mnie jak brat i nic poza tym.- nie jest usatysfakcjonowana tą odpowiedzią, ale przecież nie będę jej oszukiwać. Moja mama jest matematykiem, a co za tym idzie, strasznym racjonalistą. Dla niej nie ma mowy o jakiejś damsko-męskiej przyjaźni, bo to nierealne. Na całe szczęście ja mam w sobie więcej pierwiastka z taty i przede wszystkim wierzę, że jesteśmy w stanie ciągnąć naszą przyjaźń do końca świata i o jeden dzień dłużej, nie lądując przy tym we wspólnym łóżku.
-Zobaczysz Dianuś, że będziesz tego żałować.-będę żałować jeśli będę słuchać tego wszystkiego dłużej. Całuję jej policzek by nie myślała sobie, że tak perfidnie ją olałam i zaszywam się w swoim pokoju. W między czasie włączam swój komputer. Mam ustawioną opcję, że zaraz po włączeniu systemu, załącza mi się również gadu gadu. Szybko na mój numer zaczęły wpływać wiadomości jedna po drugiej. Mogłam się spodziewać, że to niepocieszona Oliwia próbuje pokazać mi jak wielki błąd robię, ulegając na każdym kroku namowom Kadziewicza i nie pomyliłam się po przeczytaniu pierwszej wiadomości. Już wiem, że jutrzejszy dzień będzie ciężki i kto wie czy nawet nie dojdzie do jakiejś poważniejszej sprzeczki między nami. Jak zawsze Pająk przeniesie się na jedną lekcję do ławki Janki, a już na następnej będzie siedziała obok mnie, ale do końca dnia nie da mi spokoju, wystosowując do mojej osoby kilka orędzi. Będę musiała przeżyć i przeczekać aż minie pierwsza złość. Jestem w tym naprawdę dobra.

~*~

Miałem się jeszcze chwilę pouczyć, ale zaszczycili mnie koledzy drużyny w postaci Pawła Siezieniewskiego i Wojtka Grzyba. Zeszyty od historii odłożyłem na bok, a na stole pojawiło się kilka piw i zimnych przekąsek. Od słowa do słowa zeszło do naszej studniówki, a raczej do partnerek. Sieziu jest co prawda ode mnie rok młodszy, ale poszedł do szkoły rok wcześniej, więc i on w tym roku szkolnym będzie się pocił w maju na maturze, a kilka miesięcy wcześniej odbywał najważniejszy bal w życiu. Niestety chłopak nie ma stałej partnerki, a z tego co zdążyłem się zorientować, nie ma też koleżanki. Chciałem mu jakoś pomóc i wtedy do mojej głowy przyszedł pomysł, by spiknąć go jakoś z Dianą.
-Słuchaj, a może ja bym pogadał z moją przyjaciółką? To naprawdę fajna dziewczyna i myślę, że nie powinna ci odmówić.-ma za dobre serce, a ja niestety umiem to serce wykorzystać. Ostatnio obiecałem sobie, że trochę się ogarnę i przestanę traktować blondynkę jak swoją własność. Fakt, że nie układa mi się teraz zbyt dobrze z Kamą nie jest powodem, by Motyl była na każde moje skinienie. Z drugiej strony jest mi ciężko sobie wyobrazić, że miałbym się nią dzielić z jakimś mężczyzną. Jest moją przyjaciółką i zdaję sobie sprawę, że na chwilę obecną jestem jednym z ważniejszych mężczyzn w jej życiu, zaraz po ojcu, bracie i dziadkach. Gdyby pojawił się jakiś facet, to na pewno zjechałbym na sam dół tej hierarchii, a już na pewno przegrywał z nim.
-Myślisz, że zgodziłaby się ze mną pójść?- macham głową, choć myślami jestem zupełnie przy innej kwestii. Dopiero teraz zorientowałem się, że to jest normalna kolej rzeczy. Ja mam dziewczynę, a ona powinna mieć chłopaka. Nie powinniśmy w ich kierunku odczuwać zazdrości, a maksymalnie się wspierać i dodawać sobie otuchy. Cholera! Czy ja tak potrafię? Czy potrafię oddać swojego małego Motylka w ręce jakiegoś napalonego kolesia? Jaką mam pewność, że nie trafi na żadnego zboczeńca i zwyrodnialca?! Tyle się teraz o tym słyszy. Spoglądam ukradkiem na Siezieniewskiego. Niczego mu nie brakuje. Po meczach ustawia się do niego całkiem spora kolejka fanek po autograf czy wspólne zdjęcie. Jest sympatyczny i nic nie zapowiada tego, że miałby się okazać skończonym dupkiem. Gdyby z tego coś wyszło, byłbym spokojny.
-Ja do niej zadzwonię i pogadam. Jestem przekonany, że pójdzie z tobą na studniówkę. Nie muszę ci chyba tłumaczyć, że do tego czasu mógłbyś się postarać zrobić jakieś dobre wrażenie na niej?- ja pierdolę, czym ja się zajmuję w ogóle? Czuję się jak ciotka Mietka z Otwocka, która zwala się nam na głowę na każde Boże Narodzenie i truje mojej mamie o tym, że ma dla mnie odpowiednią kandydatkę na dziewczynę u siebie na osiedlu. Zdziwi się jak się dowie, że jej kochany Łukaszek już nie potrzebuje dobrych rad, bo sam sobie poradził.
-A dlaczego właściwie ty nigdy nie pomyślałeś o tym, by do niej uderzyć? Powiem ci szczerze, że jeśli chodzi o wizualne walory, to byłbym skłonny opowiedzieć się bardziej za Dianą niż Kamilą.- swoje trzy grosze wtrącił Wojtek.

-Jak widzisz wygląd to nie wszystko. Liczy się coś więcej niż łądna buźka i nogi do nieba.-to nie jest tak, że nigdy o tym nie myślałem. Ba, nawet kiedyś podjęliśmy z Dianą taką rozmowę, ale szybko doszliśmy do wniosku, że to nie miałoby sensu. Wychodzę z założenia, że przyjaźń jest zdecydowanie trwalsza niż miłość, a mi potrzeba czegoś stałego w tym moim pokręconym do granic możliwości życiu. 

~*~
Cholernie nierealnie? Być może, ale jest w tym pierwiastek mojego realnego życia. Chociażby to, że podobnie jak Paweł Siezieniewski, nie mam z kim iść na studniówkę :) i też jest taki Łukasz Kadziewicz w moim życiu, który przeprowadza ze mną castingi na partnera. W okolicach 15 lutego powiem Wam czy mu się udało ;)
Pozdrawiam, Paulinkaa