Po operacji łękotek nie ma śladu, ale o powrocie do
sportu też nie ma mowy. Gdybym się uparła, to pewnie mogłabym spróbować, ale
doszłam do wniosku, że nie ma sensu aż tak ryzykować. Mam 16 lat i całe życie
przed sobą. Chcę w przyszłości założyć rodzinę, cieszyć się zabawami z dziećmi,
cieszyć się sprawnością. Gdyby nie Kadziewicz, to pewnie nie dałabym sobie z
tym rady w tak łatwy sposób. Zajęłam się jego życiem, zapominając o swoim. Od
kiedy dostał mieszkanie, przejęłam nad nim kontrolę. To do mnie należą zakupy i
codzienne zamiatanie i mycie podłogi. Mam swój komplet kluczy i codziennie po
szkole tam chodzę. Rodzice trochę protestują, ale nie mają żadnego powodu, by
się martwić. W szkole idzie mi dobrze, oceny się nie pogorszyły, a taka
odskocznia dobrze mi robi.
-Koszula ta czy ta?- Łukasz stoi przy szafie już spory czas,
próbując wybrać odpowiedni zestaw na dzisiejsze spotkanie z rodzicami jego
dziewczyny. Są ze sobą już od roku, więc w sumie nie jest to jakaś nagła czy
pochopna decyzja. Sama go namawiałam, by wreszcie zechciał pojawić się w domu
Jeziorskiej i w końcu podjął wyzwanie. Chojrak jak każdy facet, ale przed
spotkaniem z teściami boi się każdy jeden.
-Ta granitowana będzie w sam raz. Łukasz nie przeżywaj, bo
to nie w twoim stylu.-to w moim stylu i ja naprawdę się martwię. Najczęściej
właśnie o niego. Rodzice Łukasza poprosili mnie, bym miała na niego oko, gdy
zamieszka w swoim mieszkaniu. Sami nie chcą go kontrolować, więc na mnie
zrzucili tę odpowiedzialność. Dziwię się, że nie powiedzieli o tym Kamili, ale
skoro mi tak ufają, to może być mi tylko miło. Życie jego życiem sprawia, że
nie myślę o swoim nieszczęściu. Kiedy tylko chcę iść pobiegać, przychodzę do
jego mieszkania i myję okna, mimo że robiłam to kilka dni wcześniej. Pilnuję,
by nie zaniedbywał nauki, by nie zapominał o tym, że ten rok szkolny kończy się
w jego wypadku maturą. Planuję razem z nim studniówkowe zakupy. W zamian za
swój wkład w tę przyjaźń otrzymuję wytchnienie o szarej rzeczywistości. Z tym
dwumetrowym dryblasem nie można się nudzić, nie można się smucić. Wszystko
potrafi obrócić w żart, ale wszystko też potrafi zniszczyć chamską odzywką.
Jego charakter nie należy do najłatwiejszych, ale radzę sobie. Nie jednokrotnie
usłyszałam kilka „ciepłych” słów pod swoim adresem z jego ust, ale nie
obraziłam się. Gdybym miała to robić, to przynajmniej raz na dzień musielibyśmy
się do siebie nie odzywać.
-Nie znasz się Dianuś, nie znasz się…- pewnie, że się nie znam.
Nigdy nie miałam chłopaka i nie zanosi się, by w najbliższym czasie miało się
to zmienić. Nie zamierzam się przed żadnym facetem płaszczyć i próbować
zainteresować go swoją osobą. Zresztą, mam dopiero 16 lat i wcale nie muszę się
przejmować tym, że jestem sama. Mam jeszcze czas i tego będę się trzymać.
-Daj mi tę koszulę to ci ją wyprasuję i idę do domu, bo mam
jutro sprawdzian z historii. A tak nawiasem mówiąc, to jutro będziemy powtarzać
historię, więc sobie zarezerwuj czas.-krzywi się, ale nie mówi nic. Jestem
przekonana, że zda maturę, ale tu chodzi o to, by zdać ją na przyzwoitym
poziomie. Łukasz jest ambitny, ale w nim tę ambicję trzeba czasem wyzwolić.
-Wiesz co, jutro ma przyjść do mnie Kama i ona ma mnie
popytać…- drapie się po głowie, jakby mu się zrobiło głupio. Zupełnie
niepotrzebnie. Nie mam z tym problemu, że wolny czas woli spędzać ze swoją
dziewczyną, bo to przecież normalne. Znając Kadziewicza obawiam się, że w
obecności Kamili nie w głowie mu będą Mykeny i inne starożytne miasta, które
chciałam z nim powtórzyć. No nic, jutrzejsze popołudnie mam wolne.
-No ok. Wiesz ja już się będę zbierać. Powodzenia na
obiedzie u przyszłych teściów. Jestem pewna, że sobie poradzisz.- nadstawia
policzek, który delikatnie całuje. Pod nosem uśmiecham się, bo zgolił ten
szpecący jego buźkę zarost. Z przykrością muszę stwierdzić, że już na coraz
mniej rzeczy w jego życiu mam wpływ. Wygrywa ze mną Jeziorska i wcale się temu
nie dziwię, bo przecież to jego dziewczyna. Ja sobie teraz wrócę grzecznie do
domu z zamiarem rzucenia się pod puszysty koc z dobrą książką w ręku. Zanim to zrobię,
zaparzę sobie herbaty z malinowym sokiem. Może niezbyt aktywnie jak na weekend
w wykonaniu nastoletniej dziewczyny, ale mnie w ogóle nie kręcą imprezy i tego
typu historie. Wolę spędzać czas w towarzystwie rodziców, Łukasza czy innych
przyjaciół, ale z daleko od klasycznych potupanek i dyskotek.
-No to trzymaj się. W poniedziałek o 8 jestem u ciebie.- w
poniedziałki, czwartki i piątki mam ten zaszczyt, że jadę do szkoły z Łukaszem
od momentu, w którym dostał kluczyki do swojego samochodu. Zawsze to lepsze
rozwiązanie niż podróż w przetłoczonym tramwaju.
Wychodzę z jego mieszkania w jakimś dziwnym nastroju.
Dopiero od niedawna zaczęłam zauważać, że mamy dla siebie z Łukaszem
zdecydowanie mniej czasu. Choć z drugiej strony, gdybym ja miała chłopaka, też
pewnie chciałabym spędzać z nim więcej czasu niż z przyjacielem. A może nie? Sama nie wiem. Dla mnie postać Kadziewicza jest wyjątkowa i ciężko mi jeszcze
przestawić się na to, że nie mam go tylko dla siebie. Do tej pory
funkcjonowaliśmy w jakimś dziwnym układzie, ale było nam w nim dobrze. On miał
swoich kolegów na boku, ja swoje koleżanki, ale większość rzeczy robiliśmy
razem. Wyglądam przy nim jak siostra z podstawówki, ale to u jego boku weszłam
w wieku 15 lat na pierwszą dyskotekę w klubie. To z jego ręki dostałam pierwsze
piwo i wypaliłam pierwszego papierosa, wymiotując później na jego nowe adidasy.
-Diana?!- z końca chodnika po drugiej stronie ulicy macha do
mnie koleżanka z klasy, Janka. Obok niej idzie moje przyjaciółka, Oliwia.
Dziewczyny już jakiś czas temu chciały mnie namówić na jakiś wspólny wypad na
zakupy, ale wytłumaczyłam Oli, że niedzielne popołudnia będę chciała poświęcić
Łukaszowi. Zrozumiała to, choć jestem przekonana, że nie do końca popierała
moje podejście do tej przyjaźni. Nie ona jedna. Moja mama też uważa, że prędzej
czy później ta nasza więź jednej ze stron przestanie wystarczać i któreś z nas
będzie chciało czegoś więcej. Staram się ze wszystkich sił zapewnić je, że nic
takiego nie będzie miało miejsca, ale dobrze wiem, że nie do końca mi wierzą.
Co mam im powiedzieć? Nie wiem sama.
-Ty nie u tego drąga?- nie mam lekko, bo Oliwia i Łukasz,
najdelikatniej mówiąc, nie przepadają za sobą i starają się mi to pokazać na
każdym kroku. Po spotkaniach z nimi mam nieraz głowę pełną najróżniejszych
przekleństw pod ich adresami. Najgorsze jest to, że nie mam osoby neutralnej
przy sobie, u której boku mogłabym od tego odpocząć.
-No jak widzisz. I jeśli wasza propozycja jutrzejszych
zakupów jest nadal aktualna, to bardzo chętnie się wybiorę.- mój Pajączek jest
trochę zdziwiony, ale szybko na jej twarz wpływa zadowolenie. Już tyle czasu
męczyła mnie, bym pomogła jej kupić jakiś sensowny prezent dla rodziców i
brata, a ja nigdy nie miałam na to czasu. Jutro oddam się do jej dyspozycji i
choć pewnie będę tego żałować, bo zakupy z Oliwką są katorgą, to jednak w imię
przyjaźni jestem gotowa się poświęcić. Po powrocie do domu już mogę namierzać
jakąś miskę i pytać mamę o torebkę soli, bo bez parzenia nóg się pewnie nie
obejdzie…
&&&
Atmosfera gęsta jak w para w maglu. Tak właśnie wyobrażałem
sobie spotkanie w rodzinnym domu Kamili, więc nie powinienem być zbytnio
zaskoczony i nie powinienem też narzekać. Nie robię tego, ale najchętniej już
bym się stąd urwał. Stanąłem w ogniu pytań jak na przesłuchaniu policyjnym.
Przy stole siedzą trzy pokolenia rodziny Jeziorskich i każde z nich ma dla mnie
inny zestaw pytań. Dziadkowie pytają mnie o mój stosunek do religii i o poglądy
polityczne. Jestem zdeklarowanym katolikiem, ale o poglądach politycznych to nie
mogę się za bardzo wypowiadać, bo w tym kraju nie ma partii, na którą ja z
czystym sumieniem mógłbym oddać głos. Moje pierwsze wybory polegały na tym, że
zrobiłem wszystko, by moja karta do głosowania była nie ważna. Poczekam na
lata, gdzie naprawdę znajdę kogoś, na kogo śmiało będę mógł zagłosować. Ze
strony rodziców padło pytanie na temat tego jak widzę swoją przyszłość za kilka
lat. Zanim pomyślałem, udzieliłem automatycznej odpowiedzi. Zacząłem wymieniać
moje marzenia, ale wszystkie związane były ze sportem. To oczywiste, że pani
Jola chciała słyszeć o tym, że widzę świetlaną przyszłość dla mnie i jej córki,
a pan Roman pewnie chciałby być pewien, że nie zbrzuchacę Kamy. Nie przyszedłem
się tu oświadczać, bym miał deklarować już tak poważne plany. Czas pokaże co
będzie dalej.
Najbardziej z tropu zbiło mnie pytanie Kaśki, siostry
Kamili. Ona jest rówieśniczką Diany i chodzi do tego samego liceum co my
wszyscy. Zapytała właśnie o Motyl. Zbaraniałem, bo wyszło na to, że mam kogoś
na boku. Tłumaczenie osobom w wieku naszych rodziców, że istnieje coś takiego
jak przyjaźń damsko-męska nie należy do najłatwiejszych. Moja mama sama uważa,
że prędzej czy później albo zostaniemy parą albo się pokłócimy. Cóż,
polemizowałbym, ale im się tego nie przetłumaczy.
-Diana jest naszą wspólną przyjaciółką i naprawdę nie musisz
snuć takich głupich domysłów.- no właśnie. Kamila również w jakimś tam sposób
przyjaźni się z blondynką, a już na pewno ją akceptuje, co dla mnie jest
najważniejsze. Już wystarczy, że z Pająkową mam na pieńku.
-Za chwilę podam deser.- pani Jeziorska próbuje wybrnąć z
kłopotliwej sytuacji, która niewątpliwie zaistniała. Nigdy nie czułem potrzeby
zmiany swojego dotychczasowego życia tylko dlatego, że mam dziewczynę. Wiadomo,
że z czegoś trzeba zrezygnować i jako tako się prowadzić, no ale na pewno nie
pozwolę sobie na to, by ktoś mi nakazał zrezygnować z Motylka. Jak to mówią,
dziewczyna rzecz nabyta, ale prawdziwa przyjaciółka to już ewenement na skalę
światową.
-My może pójdziemy do mojego pokoju.-nareszcie zaczyna mi
się podobać obrót sytuacji. Wstajemy od stołu i po schodach idziemy na górę. Za
drzwiami alkowy Kamili wreszcie schodzi ze mnie powietrze. Rozluźniam dwa
guziki pod szyją i łapię oddech pełną piersią. Ukradkiem wyciągam telefon z
kieszeni i skrobię szybkiego smsa do Diany. Głowę by mi urwała później za to,
że nie dałem jej żadnej wiadomości.
-Do niej już piszesz?- pierwszy raz słyszę w ustach Kamili
taki bezosobowy zwrot pod adresem Motyl. Wydawało mi się, że dziewczyny się
lubią, a tu taka nagła zmiana frontu. Może ona wierzy w te wszystkie brednie na
nasz temat? No cholera, nie moja wina, że ja umiem rozgraniczyć przyjaźń od
miłości. Nigdy nie pomyślałem, że mógłbym z Dianą tworzyć związek. Mimo że to
najbliższa forma kontaktu z człowiekiem, to jednak nie to samo. Są sprawy o
których nie mogę porozmawiać z Jeziorską, za to chętnie dzielę się rewelacjami
z Motyl. W ogóle mam wrażenie, że bardziej Dianie zależy na mnie, no ale ona
jest ze mną od zawsze, a Kama tylko od roku.
-No nie mów, że masz z tym jakiś problem? Mówiłem ci
przecież, że Diana jest moją przyjaciółką, jest jak siostra.-cholera ja jestem
Łukasz Kadziewicz i ja nie zwykłem tłumaczyć się ludziom z tego co robię.
-Nie mam z tym problemu. Po prostu uważam, że ona jest dla
ciebie ważniejsza niż ja.- Jezu, te dziewczyny są jakieś nie do życia. Ostatnio
już Diana coś mi wspominała, że od kiedy jestem z Kamilą, to ona schodzi na
dalszy plan i choć wcale jej to nie przeszkadza, to jednak jest jej przykro.
Przecież się nie rozdwoję do cholery!
-Już tyle razy ci mówiłem, że nie pojmuję tego w tych
kategoriach, że któraś jest ważniejsza. Po prostu obie jesteśmy mi potrzebne i
już.- chciałem się rozsiąść na jej łóżku i zostawić za sobą całe to zamieszanie
związane z Dianą, ale Kama nie chciała jeszcze odpuścić.
-A gdybyś musiał wybrać to która by wygrała?- najgorsze z
możliwych pytań, jakie mogła mi teraz zadać. Nienawidziłem takich pytań od
samego początku. Nie lubiłem odpowiadać na pytanie mamy czy kocham ją bardziej
od taty, którą babcię kocham lepiej i która ciocia jest najfajniejsza. Po
prostu wszystkie traktowałem tak samo i tyle. Tak samo jest teraz. Kamila jest
moją dziewczyną, Diana przyjaciółką i nie widzę powodu, bym w ogóle miał z
czegoś rezygnować.
-Daj mi spokój Kamila. Nie będę odpowiadał na takie pytania,
nie mam 10 lat.- wstałem, pożegnałem się z rodzicami Jeziorskiej i bez słowa
wyjaśnienia wyszedłem. No tak się zdenerwowałem, że nie mam pytań. Dobrze, że
po drodze mijałem jakiś kiosk i mogłem sobie kupić paczkę fajek. Nie palę
nałogowo, ale uważam, że jedna fajka na jakiś czas nie jest w stanie mi zrobić
krzywdy. Zazwyczaj się nie denerwuję i lajtowo podchodzę do życia. Sam nie wiem
czemu akurat ta sytuacja aż tak bardzo wyprowadziła mnie z równowagi.
-Za 20 minut w moim mieszkaniu. I jeszcze jedno, jutro
uczymy się razem.-zadzwoniłem do Diany. Nawet nie zdążyła powiedzieć słowa, a
ja już się rozłączyłem. Nawet nie zapytałem czy nie ma jakiś planów. Po prostu
zażądałem jej obecności i mogę być pewien, że mnie nie zawiedzie, ale jak tak
dłużej będę się zachował, to daleko nie zajedziemy.
~*~
~*~
Nie mogę się z niczym wyrobić, zebrać myśli i ogarnąć tego wszystkiego. Pewnie bym się jeszcze dzisiaj nie zdecydowała na dodanie tu czegoś nowego, ale jakoś tak impulsywnie podziała na mnie pewna wiadomość( widzisz Mel, tak o tym pisałyśmy, że w końcu wykrakałyśmy ;D), że w końcu się spięłam i jest coś nowego. Uprzedzam, że ta historia może być dziwna, ale w moje życie też do najnormalniejszych nie należy :D
Pozdrawiam, Paulinkaa